niedziela, 2 sierpnia 2015
Rozdział VII - Na zakurzonej drodze szukam twoich ust.
W zgoła innym nastroju od rafałowego do pracy przyczłapała Julka. Skryła za grubymi oprawkami spuchnięte od braku snu powieki i astronomiczne worki pod oczami, który nie ukryłaby nawet szpachla malarska. Machinalnie rozpoczęła codzienne czynności w pracy przy okazji wypijając hektolitry piekielnie mocnej kawy, która postawiłaby na nogi pluton wojskowy a na nią dzisiaj nie działała.
Gdy była w połowie kubka w pomieszczeniu rozległ się odgłos trzech puknięć, po czym uchyliły się drzwi a w nich pojawiła się głowa a potem cała sylwetka Rafała. Na jego widok serce Julki podskoczyło i wywinęło salto mortale, dziewczyna z trudem zapanowała nad porywem uczucia. Nie mogła dać po sobie poznać, że na jego widok ma ochotę rzucić mu się w ramiona i omdleć ze szczęścia jak te głupie heroiny z kart harlequinów.
- Cześć. - Rafał wyszczerzył się jak aktor w reklamie pasty do zębów.
- Cześć. - odpowiedziała Julka niechcący potrącając łokciem stojący nieopodal jej kubek. Czarny płyn skutecznie zalał papiery, które przez dwa poprzednie dni drukowała i segregowała. Szefowa ją zabije, to wszystko miało być podpisane i wysłane do zarządu. - Kurrrr...- zmełła w ustach przekleństwo.
- Pomogę ci...- Rafał podbiegł chcąc pomóc, ale Julka zatrzymała go ruchem ręki.
- Nie, spoko ogarnę to jakoś. - rzuciła zniecierpliwiona. - Masz do mnie jakąś sprawę? - spojrzała na niego a w nim jakby coś piknęło.
Faktycznie miała identyczne oczy jak Weronika, osobliwe połączenie zieleni i błękitu z brązowymi plamkami. Tylko dlaczego chowała je pod tymi obrzydliwymi okularami?
- Bo Wera nie odbiera - wyrwało się Buszkowi do rymu.
Julka oderwała się od pracowitego osuszania dokumentów chusteczkami higienicznymi.
- Co proszę?
- Dzwoniłem do twojej kuzynki, Wery - wyjaśnił Rafał z niejasnym uczuciem, że chyba wyraża się niezbyt precyzyjnie. - Bo byliśmy wczoraj na randce. Ale ona nie odbiera.
- To napisz esemesa - poradziła Julka sucho. Wiedziała, czemu "Wera" nie odbiera, mianowicie dlatego, że karta telefonu "Wery" leżała sobie u niej w domu, z dala od telefonu, przebywającego w jej, Julki, kieszeni.
- Napisałem. I nie odpisała - oblicze Rafała wydłużyło się w wyrazie rozczarowania.
- Wera pojechała rano do Warszawy - zełgała bez namysłu Julia, wydzierając ostatnią chusteczkę z paczki. - Teraz pewnie rzuciła się w wir pracy, a jak ją zaabsorbuje jakiś ten... projekt, czy coś, to zdarza jej się nie odbierać.
- Projekt, aha - Buszu wyjął z kieszeni spodni ledwie napoczętą paczkę chusteczek i podał ją Julce. Aromat jego wody po goleniu owionął dziewczynę, przypominając zakończenie wczorajszego wieczoru. Julia pospiesznie odwróciła twarz, czując, że zdradziecki rumieniec zaczął wypełzać jej na policzki.
- Dzięki - rzekła, odbierając chusteczki na oślep. Ich palce zetknęły się, a wnętrze Julii kwiknęło.
- To myślisz, że jak zadzwonię wieczorem, to odbierze? - sondował delikatnie Rafał, zastanawiając się jednocześnie, co się dzieje z Julką. Wyglądała jakby miała ochotę schować się pod stół.
- Tak sądzę - odparła Julka, z wysiłkiem zachowując kontrolę nad głosem.
- Dobra, dzięki - rzekł Rafał i uśmiechnął się. - Miłego dzionka!
- Tobie też - pisnęła jak rozduszona mysz.
Kiedy wyszedł, Julia opadła na krzesło, po czym napiła się kawy. Kawa nie przyniosła pożądanego efektu, Julka przyłożyła zatem czoło do zimnej powierzchni najbliższej szafki i zaczęła się zastanawiać co ona do cholery robi. Chyba upadła na głowę, oszukiwać takiego faceta?
- Idiotyzm - powiedziała szafce. - Kretyństwo.
Wróciwszy do domu z pracy wetknęła kartę "Wery" w telefon, po czym zapatrzyła się na aparat wzrokiem ponurym.
Przecież nie może tego ciągnąć. Musi jakoś się z tego wyplątać. Ubić cholerną Werę i odesłać na dno szafy. Tylko jak, żeby nie zranić tego zakochanego łosia? Poza tym, przyznała szczerze, nie dało się ukryć, że sama się w tym łosiu zakochała, a on uparcie nie widział w niej - Julii kobiety. Tylko w wymalowanej i odstawionej Werze, niech to szlag.
I zełgała. Po raz kolejny z premedytacją zełgała. Czy ona ma nie po kolei w głowie?
Julka rozłożyła się na kanapie rzucając zdradliwego iphone'a na zasłany gazetami stolik kawowy.
Jeszcze dźwięczał jej w uszach zawiedziony głos Rafała, kiedy po raz kolejny wcielając się w Weronikę, okłamała go że wyjeżdża na kilka tygodni do Barcelony. Słyszała jego potężne westchnięcie i gdyby nie silna wola wstrzymałaby eksport jej alter ego do wyimaginowanej Katalonii.
- Dlaczego to jest tak cholernie skomplikowane?!- zawyła do sufitu. - Jestem debilką!
Tymczasem Rafał spadł z obłoku wprost do jednej z przyrynkowych knajp, gdzie w towarzystwie Igły i Schoepsa opijał swój ból.
- I wyjechała!- jęknął żałośnie wprost w kufel wypełniony spienionym Guinessem. - Przecież coś między nami jest!
- Następny nieszczęśnik do kompletu. - Igła złapał się za głowę.
- A kto jeszcze jest nieszczęśliwy? - zapytał zdezorientowany Jochen. - W klubie chyba wszyscy zadowoleni.
- Mój niedoszły szwagier Andżej Wu. - mruknął Krzysztof. - Od czasu mistrzostw spadł mu na łeb ciężki fortepian sławy i zerwali z Jagną w dodatku wiesz, że ona jest w ciąży i teraz oboje usychają. A właściwie Wroniasty stacza się a Jagna udaje że jej serce jest całe. Mówię ci stary osiwiałem przez nich a teraz jeszcze biedny Buszu.
- Ja tu jestem. - odezwał się cierpiętnik Rafał. - I mnie nikt nie rzucił ani nie zerwałem, Wera wyjechała do pracy. I wróci.
- Oby. - Igła upił potężny łyk swojego pszenicznego browara.
- Mam przeczucie, że Wrona i Jagna się zejdą a Buszu przeżyje jakoś te kilka tygodni. - rzekł Schoeps typowo niemieckim pragmatyzmem.
- Insallah!- podsumował Igła, fan nowego, tureckiego serialu o Sulejmanie Wspaniałym.
Rafał zapatrzył się w ciemną otchłań swego kufla.
- Przeżyć to może przeżyję - rzekł markotnie. - Ale co to będzie za życie?
Na wyjazd do Radomia Julia szła rozdzierana przeciwstawnymi emocjami. Z jednej strony jak tu spojrzeć Rafałowi w oczy, z drugiej strony, o rany, oczy Rafała, uśmiech Rafała, ciemna czupryna Rafała, cały Rafał! Głupie serce odmawiało przyjęcia do wiadomości wszystkich problemów natury etycznej wysuwanych przez sumienie i cieszyło się na myśl o podrózy jednym autokarem z Buszka jak potłuczone. Jakby tego było mało zdrowy rozsądek złośliwie szeptał, że Rafał zwraca uwagę na Julkę, tylko dlatego, że jest przynależna do Wery, jako jej kuzynka. Gdyby nie cholerna blond bogini Rafał nie zauważyłby Julii nawet gdyby wyleciała znienacka w kosmos na własnym odrzucie.
Rozdzierana wewnętrznie Julka usiłowała się przekraść do autokaru metodą don Pedra de Pomidorre, szpiega z Krainy Deszczowców, jednak wszelkie próby pozostania niezauważoną spaliły na panewce, bo cholerny Fabian Drzyzga wlazł jej na stopę. Stał przed autokarem i gadał z kimś przez komórkę, a Julka próbowała przemknąć obok niego do wejścia.Wtedy Fabian, nie widząc jej, dał znienacka krok w bok. Całymi dziewięćdziesięcioma kilogramami prosto na lewą stopę Julii.
- Okurwajapierdolę! - wyrwało się z ust poszkodowanej.
- O, sorry, nie zauważyłem cię - stropił się Fabian.
- Ja może jestem niska - warknęła Julia, powstrzymując łzy bólu cisnące jej się do oczu. - Ale, do cholery, nie aż tak, żeby mnie nie było widać!
- No przecież powiedziałem, że przepraszam! - zjeżył się Drzyzga. - O co ci jeszcze chodzi?
- O ten tramwaj co nie chodzi, nędzna imitacjo Travolty - odparła jadowicie i oddaliła się z godnością.
A właściwie to spróbowała się oddalić, bo okazało się, że rozdeptana przez Fabiana stopa została naprawdę rzetelnie poszkodowana. Próba stanięcia na niej skończyła się eksplozją bólu w śródstopiu i utratą równowagi. Pewnie by Julia zaryła nosem w tyłek ładującego się do wnętrza pojazdu Drzyzgi, gdyby w ostatniej chwili nie chwycily jej w pasie dwie silne męskie ręce.
Dobrze znajome męskie ręce.
- Wszystko w porządku? - zapytał Rafał z troską.
- O jasny gwint - rzekła Julka. - To znaczy nie - poprawiła się. - Chyba coś mi się stało w nogę. Nie mogę na niej stanąć.
Buszek zmarszczył brwi.
- Krzywo stąpnęłaś?
- Nie, Fabian mnie rozdeptał - odparła Julia ponuro.
- Czekaj, może wsiądźmy - zaproponował Rafał i zanim Julka zdążyła otworzyć usta, podniósł ją, wraz z jej wszystkimi tobołami i zaniósł do autokaru.
- Miłość, widzę, kwitnie - zakpił z głębi Fabian.
- Lepiej byś zamknął dziób i sam pomógł - odparł Buszek, mało przyjaźnie, sadzając Julię na siedzeniu. - Krzywdę dziewczynie zrobiłeś, słoniu jeden.
- Krzywdę? Co tu się dzieje panowie? - nastroszona głowa Igły pojawiła się nad barierką przy drzwiach. - Spuścić was na chwilę z oka, to zaraz jakieś straty i zniszczenia. No jazda, powiedzcie wujkowi Igle co jest grane!
- Oj nic takiego - sarknął Fabian. - Wlazłem tej lasce z biura prasowego na nogę. Niechcący i przeprosiłem!
- Widzę, że Buszu już niesie pomoc - Igła stanął w przejściu między fotelami i patrzył jak Rafał upycha toboły Julki na półce.
- Spoko, będę żyła - zapewniła Julia.
- Będziesz, ale zdejmij but - polecił łagodnie Rafał.
- O rany, ale po co, przecież nic mi nie będzie - Julka miała nadzieję, że w ciemnym wnętrzu autokaru nie widać, że się czerwieni. Skłonność do rumieńców najwyraźniej była zaraźliwa.
- Dobra, dobra - rzekł Rafał stanowczo. - Takich rzeczy się nie lekceważy.
Julka niechętnie ściągnęła but i skarpetę, po czym oddała kończynę w ręce Buszka. Były ciepłe, delikatne, a zarazem pewne.
Siatkarz zbadał uważnie całą stopę widząc jak w miejscu nadepniętym przez Fabiana tworzy się podskórny krwiak.
- Au...- syknęła właścicielka kończyny. - Boli jak diabli.
- Będziesz żyła. - Buszu uśmiechnął się pokrzepiająco. - Poczekaj chwilę pójdę po lekarza.
Jakby przywołany w myślach w polu widzenia pojawił się niezbyt wysoki okularnik w klubowej koszulce, dzierżący w dłoniach torbę lekarską.
- Igła mówił, że mamy awarię. - rzekł patrząc na klęczącego Buszka trzymającego stopę Julki. - Zazwyczaj psują się zawodnicy. - zakpił.
- Zazwyczaj pracownicy biura prasowego nie są deptani przez ślamazary w pasiaku. - zripostowała Julka.
Siedzący nieopodal Pitt prawie zadławił się wodą.
- Touche. - poddał się lekarz zabierając się za badanie obolałej stopy.
Ostatecznie okazało się, że Fabian nabił Julce tylko dużego siniaka. Artur Harmata zaordynował chłodzący okład po czym oddalił się pogwizdując z cicha na przód autokaru. Samochód ruszył przed siebie a Rafał przyklapnął na siedzeniu obok Julki. Z tylnych siedzeń dobiegło szydercze:" Uuuuuuuu", ale szybko zostało stłumione przez plask, najprawdopodobniej ktoś uciszył gagatka gongiem w potylicę.
Zarówno Julka jak i Buszek domyślili się, że dźwięki wydawał z siebie Fabian a uderzającym najprawdopodobniej był siedzący obok Olek Achrem.
Początek podróży minął im w ciszy, zagłuszanej jedynie wybuchami śmiechu z tyłu. Julka czuła jak płoną jej nie tylko policzki, ale też końcówki uszu. Musiała wyglądać jak pieczone prosie.
- Co studiujesz?- zagaił Rafał znienacka.
- Prawo.
- Powiem szczerze, że spodziewałem się tego. - uśmiechnął się szeroko. - Zakasowałaś naszego doktorka jednym zdaniem. Zazwyczaj to on potrafi zgasić każdego.
Dzięki interwencji Buszka i doktora rozdeptana stopa Julii przestała dokuczać na tyle, że dała się w pewnym stopniu używać. Wprawdzie stawanie na niej całym ciężarem odpadało, ale Julka mogła jakoś, koślawo i utykając, się przemieszczać. Przy wysiadaniu i wsiadaniu do autokaru pomagał jej Rafał, z którym w czasie jazdy ucięła sobie całkiem miłą pogawędkę na tematy różne. Pogawędka była bardziej ożywiona, co zrozumiałe, w drodze powrotnej z Radomia, gdy Rafał mógł się zasłużenie zrelaksować, bowiem Resovia gładko rozjechała Czarnych 3:1. Jak łatwo zgadnąć cała drużyna była w świetnych humorach, Buszek zaś skrzył elokwencją i dowcipem jak nigdy dotąd.
Fabian próbował robić sobie z pączkującej przyjaźni między Rafałem a Julią podśmiechujki, ale przestał, gdy dostał znienacka z liścia w potylicę, co zaskakujące od Pita. Cichy stwierdził, że skoro Drzyzga gimnazjum już ukończył, powinien także przestać zachowywać się jak gimbaza, gdyż jest to nie do zniesienia u dorosłego faceta.
Takie wystąpienie ze strony spokojnego zazwyczaj Pita musiało wstrząsnąć Fabianem do głębi. Od tej pory ograniczył on wodotryski swego humoru pod adresem Julki do minimum.
Wydarzenia z radomskiego wyjazdu, może mało spektakularne, podłożyły jednak solidny fundament pod przyjaźń Busza i Julii. Początkowo Rafała ciągnęło do niej głównie dlatego, że była kuzynką Wery, a więc czymś w rodzaju łącznika z jego niedostępną aktualnie boginią. Wyimaginowana Wera bowiem nadal tkwiła w wyimaginowanej Barcelonie, robiąc wyimaginowaną karierę i komunikując się z Buszem głównie za pomocą maili. O tym, że jest wyimaginowana Rafał oczywiście wciąż nie wiedział, za to zaczął stopniowo odkrywać iż panna Płaneta jest inteligentna, obdarzona ciętym dowcipem i generalnie jest świetną kumpelką. Do tego niebrzydką, co było dość trudne do dostrzeżenia pod ogólnym imidżem drwala.
Drwal, nie drwal, lubił z nią gadać, dlatego dosiadał się do niej w autokarze podczas wyjazdów, a w dni powszednie zachodził do kanciapy w której urzędowała, niekiedy niosąc ze sobą kawę i coś do przegryzienia.
No właśnie, kawa, ile ta dziewczyna piła kawy! Gdyby on trąbił takie ilości tego napoju, niechybnie skończyłby z palpitacjami, skutkiem przedawkowania kofeiny, na Julii za to kawa szatan, normalnego człowieka wyrzucająca z butów, nie robiła większego wrażenia.
A czas płynął, jesień przeszła w zimę, przeleciały jak meteor święta Bożego Narodzenia, a potem Nowy Rok. Julka modliła się gorliwie, żeby Rafał zapomniał wreszcie o cholernej Werze i niech ją można wreszcie pogrzebać. Któraś jej część jednak żałowała po cichu, że to już nie wróci, nie będzie więcej nocnych (ani dziennych, prawdę mówiąc) pocałunków z Rafałem, żadnych randek i czułych spojrzeń. Wyłącznie kumpelstwo i kawa, nieodmiennie przynoszona przez Busza na lunch.
Kumpelstwo... No właśnie. Julka bardzo nie chciała tego przyznać, ale wpadła w Busza jak śliwka w kompot. Zakochała się kompletnie, totalnie i całym swym jestestwem w Rafale, prezentującym sobą całą długą listę zalet, jakich kobiety poszukują w mężczyznach. Nie, nie dawała tego po sobie poznać, jeszcze by tego brakowało, żeby rzucił w nią tekstem o pozostaniu przyjaciółmi, albo żeby Fabian zaczął się z niej nabijać. Nie, nic z tego, prezentowała publicznie czyste kumpelstwo, w duchu klnąc prawdziwą Werę i jej kretyńskie pomysły oraz męską ślepotę.
Tymczasem zima łagodnie przechodziła w przedwiośnie co za tym idzie, rywalizacja w lidze mistrzów weszła w kolejną fazę rozgrywek. Resovia miała przed sobą nie lada wyzwanie, zarówno logistyczne- gdyż lecieli do Nowosybirska jak i techniczne bo ograć Lokomotiv nie było prostą sprawą.
Niedoszły mistrz motocyklów, Bartek Jurecki którego Julka zastępowała na początku marca przedłożył kolejne L4. Po zrośnięciu się kości oraz miednicy odczuwał przewlekłe bóle przez co nie mógł wysiedzieć na meczu a co dopiero gdziekolwiek lecieć. Rada nie rada szefowa Julki zleciła jej wylot z drużyną na daleką Syberię.
Panna Płaneta fanką lotów nie była, ale podróż do najzimniejszego zakątka Rosji jawiła jej się jako pewien rodzaj przygody. Poza tym Rafał w wieczornym smsie wyraził nadzieję, że będą mogli pogadać w tracie lotu z Warszawy do Moskwy a potem ze stolicy federacji do Nowosybirska.
Miasto od razu zachwyciło Julkę, największe wrażenie zrobiła na niej rzeka Ob, pomimo początków marca skuta skrzącym się w zimowym słońcu lodem.
Nie mieli zanadto czasu na zwiedzanie, ale chłopaki nie byliby sobą gdyby nie zrobili sobie syberyjskich selfiaków. Krzysiek narzekając na potworny mróz biegał wszędzie z kamerą a odkładał ją tylko wtedy gdy sięgał po aparat z teleobiektywem. Mecz ku zaskoczeniu wszystkich ułożył się dla Resovii wprost wyśmienicie, Wilki ograły syberyjskie niedźwiedzie trzy do jednego a z boiska niemalże zlatywali w glorii chwały. Julka patrzyła na to z niemym podziwem, nie nadążając z relacjonowaniem przebiegu spotkania. Po wszystkim pozwolono zawodnikom napić się czegoś mocniejszego, jednak z imprezą musieli się powstrzymać. Następnego dnia o godzinie niemalże zbójeckiej musieli stawić się na lotnisku w Nowosybirsku skąd odlecą do Moskwy a potem do Warszawy. Julka kładła się wyczerpana zmianą czasu, emocjami związanymi z meczem i nadchodzacą podróżą. Już miała gasić światło gdy w jej pokoju rozległo się ciche pukanie.
- Proszę. - odpowiedziała z cicha.
Zaproszony w pomieszczeniu pojawił się nieco zakłopotany Rafał niosąc ze sobą książkę ociekającą czymś mokrym.
- Część, przepraszam że przeszkadzam ale Fabian spowodował wypadek i zalał piwem książkę którą mi pożyczyłaś.
- Nic...- nie zdążyła dokończyć bo Buszek wszedł jej w słowo.
- No właśnie nic nas nie usprawiedliwia, nie powinienem czytać przy stole gdzie stoi piwo. Obiecuje że odkupie ci taki sam egzemplarz.- kajał się.
- Chciałam powiedzieć, że nic się nie stało i nie musisz mi odkupować książki. - powiedziała spokojnie wkładając okulary na nos. - To nie Biblia Gutenberga, wielkiej straty nie będzie, nawet jak się trochę pomarszczy od wilgoci.
Rafał parsknął śmiechem.
- Kamień z serca, bo już się czułem jak ostatni cham - rzekł.
- Daj - Julia wyjęła mu z ręki mokrą książkę i położyła ją na stoliku. Wydłubała z bagażu ręcznik i zajęła się osuszaniem stronic.
- Czekaj, tu się zlepiło - Rafał rzucił się rozdzielać kartki z taką gorliwością, że niemal zderzyli się głowami. - Przepraszam...
Julka podniosła głowę i spojrzała prosto w jego oczy, z bardzo, bardzo bliska.
- To ja przepraszam - bąknęła.
Jej włosy pachniały czymś słodkim i owocowym, a także nią samą. W głowie Rafała coś się zmąciło.
- Nie, nic się nie... - mruknął i sięgnął ustami do jej ust.
Pewnie by się pocałowali, gdyby nie masywne okularzyska na nosie Julii, w które Buszu walnął własnym organem powonienia. Zabolało, od czego mózg Busza przestał się mącić, tymczasem Julka odskoczyła w tył niczym spłoszony mustang.
- Rafał, co ty...? - jej oczy za szkłami tych piekielnych okularów wydawały się teraz ogromne.
Buszek spłonął rumieńcem niczym wiśnia i najzwyczajniej w świecie uciekł z pokoju.
_____________________________________________________________________
Witajcie!
Zgodnie z obietnicą kolejny rozdział pojawia się z dokładnością szwajcarskiego zegarka.
Ósemka będzie miała mały poślizg, gdyż Fiolka wybywa na kilkudniowe wczasy do miejsca gdzie nie ma zasięgu!
Życzymy miłej lektury!
Fiolka&Martina ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńFabian to ucieleśnienie subtelności walca drogowego, dosłownie i w przenośni. Nie dość, że nie patrzy gdzie idzie, to jeszcze zachowuje się jak burak.
OdpowiedzUsuńJulka faktycznie jest podobna do serialowej Brzyduli, i nie mówię tutaj tylko o podobieństwie fizycznym, wszak jej serialowy pierwowzór też był równie inteligentny co niezdarny.
Coś drgnęło w Rafale, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Szkoda tylko, że on nadal jest ślepo wpatrzony w wyimaginowaną Werę.
No i tak jak kiedyś zapowiadałyście, faktycznie poruszyłyście w opowiadaniu temat Jagny i Andrzeja z Run to you. Gdyby jeszcze owe postaci pojawiły się ciałem, nie tylko duchem, to moglibyśmy mówić o praktykowanym czasami w serialach zjawisku crossover :)
I tak się zastanawiam, czy umyślne nadałyście dzisiejszemu epizodowi taki sam tytuł jak rozdziałowi II :)
Pozdrawiam ;)
Nie, to moja pomyłka. Mam spisane cytaty z Poświatowskiej i pomyłkowo dałam dwa takie same :D Dzięki za wypatrzenie pomyłki ;)
UsuńCo do Jagny i Andrzeja to być może się pojawią, na pewno można się spodziewać Marian ;)
O! Nawiązanie do Run to you :) A poza tym... wow! <3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się kierunek, w którym to wszystko zmierza :) Wiem, że jeszcze namieszacie ale na razie cieszę się jak głupia do ekranu :D
Jest pięknie :*
PS. Piękny szablon ale tamten tak bardzo pasował <3
UsuńAle nie namawiam do zmiany! Taka tylko uwaga :D
:) :D :*
OdpowiedzUsuńWkurza mnie tu Fabian. Wyjątkowo dorodny z niego burak. Nie myśli, co mówi, nie patrzy, gdzie chodzi, a uważa się za jakieś nie wiadomo jakie ąę.
OdpowiedzUsuńNo, i w końcu przestał się nabijać z biednej Julii. Dopiero liść od Pitera w końcu sprawił, że na dobre się ogarnął. Swoją drogą, musiał naprawdę nieźle zaleźć nieźle wszystkim za skórę, skoro już nawet Cichy zdecydował mu się przywalić. :P
Rafał, Rafał, dlaczego Ty jesteś taki ślepy? Czy Ty naprawdę nie dostrzegasz Wery w Julce? Zwrócił uwagę na oczy, to już jest jakiś plus. Ona już wpadła totalnie, ciekawe, czy, i kiedy, wpadnie Buszek.
I jak bardzo będzie rozczarowany, kiedy odkryje prawdę. A może ktoś odkryje ją za niego? Któryś z uczynnych kolegów?
Czekam na Marian, może być ciekawie. :D
Pozdrawiam. :)
Chapeau bas, dziewczyny! Paru przecinków mi brakowało, ale nawiązanie do Wrony i Jagny - bezcenne <3
OdpowiedzUsuńBoże jak ja sie cieszę, że wróciłyście.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na bloga na początku wakacji, przeczytałam to co było jednym tchem i zostawiłam gdzieś zapisanego w zakładkach. Dzisiaj wchodzę i dwa nowe rozdziały! I to takie super!
I też zauważyłam nawiązanie do run to you (które też przeczytałam, ale byłam jak ninja i komentarza nie zostawiłam /.\)
Możecie być pewne, że zostaję na stałe. Powodzenia przy dalszych rozdziałach. Czekam niecierpliwie ^^
Niesamowity rozdział :)
OdpowiedzUsuńRafał coś przeczuwa! Będzie niezła rozróba gdy wyjdzie wszystko na jaw :) Oby Julce starczyło sił na udawanie na tak wysokim poziomie :) Trzymam kciuki za obie panie :D
Cudowny rozdział, a końcówkę przeczytałam chyba sto razy <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńCiekawe kiedy Rafał w końcu otworzy oczy, albo kupi sobie okulary i zobaczy że Wera to tak na prawdę Julka.
Pozdrawiam i czekam na następny ;**
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCiekawe kiedy Buszu się zorientuję, że Wera to tak naprawdę Julka.
Czekam na następny i pozdrawiam :*
WOW chwilę tu nie zaglądałam i aż 2 rozdziały! I to jakie rozdziały! Świetnie się czyta tak dopracowane opowiadanie z wyrazistymi postaciami. A ten wasz Fabian naprawdę pasuje do fizjonomii rozgrywającego :P Nietrudno mi sobie go takiego wyobrazić hihihi
OdpowiedzUsuńOj Busiu, Busiu... Co ty taki płochliwy, no? Trzeba było zostać i pokazać pannie Julii, jak smakuje prawdziwy pocałunek! Haha, a co się będzie powstrzymywał!A tak na serio, to z Julką zaczyna go więcej łączyć niż z wyimaginowaną Werą, bo co tu dużo mówić, z Julką rozmawia i to bardzo dużo. Widzą się codziennie, a nie tylko spotykają od czasu do czasu. I stało się! Rafał dostrzegł niebywały potencjał w Julce! Niech się jeszcze domyśli, że Julia to Wera i będzie cacy stuk stuk! Bo jakoś wątpię, by Julia sama się przyznała. Musiałaby się wtedy przyznać również do tego, że się w Buszku zakochała, a to jej przez gardło chyba nie przejdzie. Chociaż... ;D
OdpowiedzUsuńNadal nie mogę się nadziwić, jak Fabian może być aż tak chamski. Ja nie wiem, czy mu się Travolta na mózg rzucił i uważa się za jakiegoś mistrza, ale nich przestanie, bo się kompromituje. Skoro nawet Pit Cichy Pierwszy zwrócił mu swoją uwagę, to coś znaczy. A zdeptanie Julki to po prostu chamstwo w państwie, nawet jeśli mogło się przytrafić każdemu. Fabcio powinien się skonsultować w trybie pilnym z jakiś doktorem od obniżania poziomu własnego ego, bo cierpi na to delikatne schorzenie chyba od dawna.
Pozdrawiam i całuję! ;*