niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział IX - Chcę wjechać windą na najwyższe piętro nieba.


     Następnego dnia o poranku Buszek uśmiechał się do lustra, do Ignacego (mimo że ten, nie mając kuwety załatwił grubszą potrzebę w kącie), do swojej maszynki do golenia i generalnie do całego świata. Uśmiechał się również do paczek z kocim żwirkiem w supermarkecie, puszek z kocim żarciem, do stosu plastikowych kuwet, jak również i do kasjerki, która z wrażenia niemal zeszła na zawał serca. Obdarzył także promiennym uśmiechem starszą panią, o obliczu wściekłego mopsa, która łypnęła na niego podejrzliwie spod naciśniętego na oczy moherowego beretu, gdy Rafał przepuszczał ją w przejściu.
    - A z czego to się tak cieszy? - burknęła nieżyczliwie. - Pewnie jakiś, jak im tam, jej, albo co!
Niezrażony Rafał ruszył dalej, wciąż darząc świat oznakami znakomitego humoru. Zaserwował Ignacemu posiłek, zainstalował w łazience kuwetę, po czym poinformował nowego domownika o jej istnieniu. Następnie spożył szybkie śniadanko, zebrał potrzebne rzeczy i pomknął na trening.
Po drodze wpadł do kwiaciarni, gdzie nabył bukiecik pachnących frezji, nieprzerwanie się uśmiechając.
    - Oj, to szczęściara musi być - stwierdziła kwiaciarka, przewiązując frezje bladobłękitną wstążką.
    - Kto? - Buszek zdążył już odpłynąć myślami we wspomnienia zeszłego wieczoru.
    - No ta dziewczyna, co dla niej pan kwiaty kupuje! - roześmiała się sprzedawczyni. - Od samego rana pan o kwiatach pamięta i ten uśmiech jeszcze... Szczęściara, mówię panu!
Rafał spłonił się wdzięcznym rumieńczykiem.
Zbrojny w kwiecie pomaszerował najpierw do szatni, gdzie porzucił torbę treningową i złapał Igłę.
    - Krzysiulku mój złoty! - rzekł z najwyższym zachwytem. - Mistrzuniu! Perełko!
Libero spojrzał na niego, na kwiaty i wykonał ruch, jakby chciał uciec.
    - Co jest? - zapytał  z najwyższą nieufnością.
    - Słuchaj, wyciągnij Julkę z jej kanciapy! - poprosił płomiennie Buszek. - Chciałem jej niespodziankę...
Wykonał wymowny ruch kwieciem, trzymanym w dłoni.
    - O Jezu, a już myślałem, że to dla mnie - odetchnął Igła. - Przez Spiridonowa popadłem w paranoję.
Rafał prychnął śmiechem.
    - Sorry, nie jesteś w moim typie - odparł. - To jak, pomożesz mi? Zagadaj Julkę, a ja jej podrzucę to na biurko.
    - Spoko rokoko - rzekł Krzysztof.
Używając swego daru potoczystej wymowy, a także sporych ilości wrodzonego uroku osobistego, zaciągnął Julkę pod automat z kawą, gdzie postawił jej kubek szatańskiego napoju, ponad jej głową kontrolując postępy Rafała. Gdy wreszcie Busz wynurzył się z biura prasowego, unosząc dyskretnie kciuk w górę, Igła pospiesznie zakończył konwersację i popędził do szatni.
    - Przez ciebie umówiłem się na wykonanie materiału zza kulis dla naszego biura - rzekł srogo, po czym wycelował palec w Rafała. - Wisisz mi przysługę.
    - Ach jaki ty biedny - zakpił Szupsio, wciągający na grzbiet strój treningowy. - Będziesz musiał kręcić!
    - To straszne... - rzekł grobowym głosem Pit. - Igła, jak ty to przeżyjesz?
    - Stulcie dzioby - zażądał Krzysztof. - Nie z wami rozmawiam.
Pit wywrócił oczyma.
    - Oczywiście, Lordzie Krzysztofie - rzekł z komiczną powagą.

    Julia zastanawiała się co też naszło Ignaczaka, że zaciągnął ją pod automat z kawą i uraczył pogawędką. Było to dziwne, bo chociaż libero był nadmiernie gadatliwy to jakoś wcześniej nie odczuwał potrzeby na dłuższą konwersację właśnie z nią.
Suma sumarum ich rozmowa przekształciła się w całkiem ciekawy pomysł na materiał promocyjny, za który szefowa na jakiś czas odczepi się od niej i nie będzie zrzucała na praktykantkę całej czarnej roboty. Na szczęście Jurecki po motocyklowych ekscesach i długotrwałej rehabilitacji wracał do pracy i to on będzie jeździł na finałowe mecze Resovii. Nie żeby było to aż tak uciążliwe, ale praca siedem dni w tygodniu to gruba przesada, nawet wtedy gdy dodatkową gratyfikacją były długie, autokarowe rozmowy z Rafałem.
    Po wejściu do swojej kanpciapy Julce od razu rzucił się w oczy kolorowy bukiet frezji przewiązany błękitną wstążką. Nie dostrzegła przy nim karteczki, ale doskonale wiedziała kto był autorem niespodzianki. Rafał... Na samą myśl o wczorajszym wieczorze zrobiło jej się przyjemnie słabo. Jak on całował! Nigdy w życiu nie przeżyła czegoś takiego i nigdy w życiu nie czuła się tak jak przy nim. Ten facet był chodzącą doskonałością i to nie tylko przez świetny wygląd ale też przez wspaniałe wnętrze. Romantyczne rozmyślania przerwało jej pojawienie się szefowej, która miała w tym dniu kulminację PMS'u , czego skutkiem była rundka po całym dziale prasowym i obsztorcowanie pracowników i praktykantów. Na szczęście nic ani nikt nie był w stanie zepsuć Julce dobrego humoru  tym dniu.
    Tymczasem w innej części Podpromia Fabian Drzyzga po zapoznaniu się z sytuacją Buszka, jął rozpowiadać wszystkim jak to Rafał ogłupiał z miłości do szkaradnej drwalki z biura prasowego.
    - No i wyobraź sobie kwiatki jej przynosi jak zakochany osioł. Wczoraj mu bilety odstąpiłem do kina i zaprosił tą drwalicę. - relacjonował któremuś z juniorów, którzy akurat pojawili się na treningu pierwszego składu.
    - To nie jest ta dziewczyna co prowadziła fejsa i jeździła z wami na mecze?- zapytał jego rozmówca. - Taka co to wygląda jak Ula Brzydula?
Fabian parsknął śmiechem szczerząc się jak krokodyl na otwarcie sadzawki w Luizjanie.
    - Dooookładnie! - rżał jak dziki osioł. - Czaisz, kompletnie go zamroczyło. Ja bym jej kijem nie doktknął. Wcześniej uganiał się za jej kuzynką, noooo tamta to była kobitka. Fajne wiesz...oczy, dupcia jak po ćwiczeniach z Lewandowską i blond pukle. Sam bym ją rym cym cym, ale tej Płanety z biura praswego nigdy w życiu.
    - Wiesz, jest takie powiedzenie nie ma brzydkich kobiet tylko wina czasem brak. - anonimowy rozmówca cokolwiek zmęczony plotami z Fabianem miał zamiar się oddalić.
    - Chyba potwór, nie potwór byle by miał otwó...- nie dokończył bo za kark złapał go stojący z tyłu Olek Achrem, który przypadkowo usłyszał rozmowę Fabiana i juniora.
    - Drzyzga, czy ty się nigdy nie zmienisz? Czy pod tą czachownicą jest coś oprócz jednej komórki mózgowej odpowiadającej za pieprzenie? - zapytał wkurzony kapitan. - Ile razy mam ci kurwa powtarzać, że o Julce z biura prasowego i każdej kurwa kobiecie masz się wypowiadać z szacunkiem?
    - A co mi zrobisz?! - zakpił młody Drzyzga.
    - To! - nie namyślając się Białorusin wyrżnął Polaka z liścia w policzek. - A następnym razem jak usłyszę taki chlew w twoich ustach będę musiał pogadać z radą drużyny i trenerem o twojej przyszłości u nas. Chamidła się w klubie nie ostaną bo nikt nie będzie chciał pracować z takim skurwysynem. Rozumiesz?
    - Kurwa, rozumiem. A właściwie nie!- ryknął.- Kurwa nie rozumiem, dlaczego się na mnie uwziąłeś?!
    - Bo jesteś zakompleksionym frajerem, który leczy swoje niedoskonałości obrażając innych. - wkurzony Olek oddalił się od czerwonego jak buraka Fabiana.
    Lekcja udzielona Drzyzdze przez kapitana podziałała na jakiś czas, zamykając mu dość skutecznie usta. Nie obyło się bez chichotów w drużynie, ale po jakimś czasie sensacja, wynikająca z romansu Buszka z żeńską formą drwala, przyblakła, a roboty było mnóstwo, bo nadciągały finały PlusLigi. Czasu nie było na głupoty, po prostu.
    Rafał wpadał do julczynej kanciapy jak tylko mógł, z kawą, albo z kwieciem, Julka w rewanżu wpadała do jego mieszkania, zajmowała się Ignacym, który uznał się już za absolutnego pana i władcę na włościach i gotowała kolacyjki dla dwojga (plus kota, oczywiście).
Materiał promocyjny, nakręcony przez Igłę, zrobił jak wszystkie dzieła Krzysia furorę wśród kibiców i internautów, a Julce pozwolił zapunktować w oczach szefowej, dzięki czemu część najczarniejszej roboty spadła na barki innych.
    Kolejny z serii meczów finałowych, rozgrywany 28 kwietnia w Rzeszowie, okazał się ostatnim. Reska pokonała bowiem Lotos 3:1, zapewniając sobie tym złoto. Po ostatnim ataku, dającym decydujący punkt, hala Podpromie eksplodowała rykiem uszczęśliwionych kibiców. Julka, która również siedziała na trybunach, zerwawszy się wraz z innymi wylała jakiemuś panu cały kubek coli na kolana. Pan ów był jednak tak zajęty celebrowaniem mistrzostwa, że w ogóle tego nie zauważył.
    Julka przez chwilę zastanawiała się, czy nie przeprosić go i tak, ale nie zdążyła podjąć decyzji. Rafał jednym susem przeskoczył bandę, złapał Julię wpół i poniósł na parkiet, na którym gęsto już było od ludzi - trenerów, działaczy i WAG wraz z przychówkiem.
    - Jesteśmy mistrzami! - oznajmił Buszek radośnie, stawiając Julię na parkiecie, po czym zaakcentował swoją radość długim pocałunkiem w usta.
    - Mistrz, mistrz, Resovia miiiiiistrz! - Pit zabuczał niczym syrena przeciwmgielna, tuląc do szerokiej piersi swoją Olę.
    - Miiiiistrz! - przyłączył się do chóru Dawid Dryja.
    - Reska rządzi, Reska radzi, Reska nigdy cię nie zdradzi! - Igła, nieprzerwanie filmując (skąd on zdążył już wytrzasnąć komórkę?) krążył dookoła parkietu niczym sputnik, w asyście swoich ubawionych dzieci.

    Dzień później Julka zaraz po pracy przyjechała do Rafała odpoczywającego po trudach ciężkiego sezonu. Gdy tylko otworzyła drzwi powitał ją Ignacy malowniczo rozłożony na chodniku w przedpokoju, majestatycznie machając puchatym ogonem.
    - Cześć grubasie!- przywitała kocura, który podniósł się chcąc zajrzeć do postawionej przez Julkę reklamówki.
    - Grubasie? - zapytał Rafał wychodząc z łazienki odziany li i jedynie w granatowe, klubowe spodenki.  Dziewczyna zapatrzyła się w idealnie wyrzeźbiony tors siatkarza, którego nie powstydziłby się starożytny gladiator. - Co prawda pofolgowałem sobie wczoraj, ale jeszcze nie jest ze mną tak źle. - wyszczerzył się patrząc na zakłopotaną Julkę.
Rzadko kiedy miała okazję oglądać Rafała niekompletnie ubranego, ich znajomość nie wyszła jeszcze poza namiętne, ale tylko pocałunki.
    - Yyyy aaa nie to nie do ciebie, tylko Ignacego. - Julia z trudem oderwała oczy od klatki piersiowej Rafała skupiając się na twarzy rozmówcy. - Upaśliśmy go.
    - Nie wygląda na niezadowolonego. - mruknął Rafał przyciągając dziewczynę do siebie i namiętnie całując. - Ale jak go zostawimy na parę dni to może odzyska formę?- zapytał nie wypuszczając jej z objęć i prowadząc w stronę przestronnego salonu.
    - Jak zostawić?- zapytała oniemiała. - Chyba nie chcesz go porzucić?
    - Tam od razu porzucić, zaznajomi się z kotką Jochena. Mam zamiar go im podrzucić na tydzień żeby posmażyć się z tobą na Teneryfie. Co ty na to?- zapytał całując ją w szyję.
    - Teneryfa?
    - Gran Canaria, Las Palmas, piękny hotel na plaży ty i ja.

    Tak oto z lekka niezadowolony Ignacy wylądował u Schopsów, a Rafał i Julia wylądowali na Gran Canarii. Szczegóły wyprawy Busz trzymał w tajemnicy, tak więc gdy wioząca ich taksówka zatrzymała się przed wielce szacowną, dziewiętnastowieczną budowlą, z mnóstwem balkonów i wykuszy, Julkę lekko przytkało. Spodziewała się, że ich hotel będzie bezosobowym nowoczesnym pudłem, pełnym kantów i oślepiającym bielą ścian oraz wnętrza, a przed sobą miała nastrojowy zabytek, niczym z powieści Agathy Christie.
    - I jak ci się podoba? - Rafał podał jej ramię i niczym dżentelmen z wyżej wymienionych powieści wprowadził w cień długiej, purpurowej markizy nad wejściem. Boy hotelowy tymczasem pracowicie ładował ich walizki na wózek.
    - Jest absolutnie cudowny! - odparła Julia, poprawiając okulary. Zmieniła oprawki na ciut bardziej subtelne i wciąż nie mogła się przyzwyczaić do zmniejszonej wagi na nosie.
Wkroczyli do ogromnego lobby, lśniącego marmurem posadzek i kryształami żyrandoli.
    - W takim entourage, mój drogi - rzekła Julka, spoglądając na secesyjne witraże w drzwiach, wiodących do baru i na ogromne schody, wysłane czerwonym chodnikiem, przytrzymywanym przez mosiężne pręty - zacznę się domagać, żebyś do kolacji przebrał się w smoking.
    - Bardzo chętnie, pod warunkiem, że dysponujesz stosowną kreacją - rzekł z ukłonem Rafał, któremu rola staroświeckiego dżentelmena najwyraźniej przypadła do gustu. - A teraz co byś powiedziała na obiad?
Julia, która nie odważyła się zjeść niczego przed lotem, a na śniadanie, ze zdenerwowania, mogła przełknąć tylko kawę, poczuła, że jest przeraźliwie głodna.
    - Na obiad mówię: tak, proszę! - oznajmiła stanowczo.
Odmeldowali się tedy w recepcji, odebrali klucz i wraz z boyem i wózkiem z bagażami pojechali na właściwe piętro windą, która swobodnie mogłaby wystąpić w "Lśnieniu".
    Pokój również okazał się mile staroświecki, a przedzielony był na dwie części. Jedna stanowiła miniaturowy salonik, wyposażony we wdzięczny, secesyjny stolik do kawy i kilka głębokich, solidnych foteli, w części drugiej zaś królowało wielkie, staroświeckie łoże, o zagłówkach z ciemnego drewna i gigantyczna szafa trzydrzwiowa, za której drzwiami, rzeźbionymi w ozdobne wywijasy, można by pewnie zapakować słonia, hipopotama i ze dwa nosorożce. Z okien apartamentu zas rozciągał się widok na pobliską przystań jachtową.
    Spożywszy obiad, w jadalni która mogłaby służyć za salę balową w jakimś pałacu, Buszek i Julia zwiedzili kawałek miasta, po czym doszli do wniosku, że zasadniczo to zgłupieli, bo jest upiornie gorąco, zwiedzać to sobie można wieczorem, a nie teraz. Dla ratowania życia i zdrowia przebrali się w odzież kąpielową i popędzili z nieprzystojnym pośpiechem do hotelowego basenu.
    Pół godziny później, schłodziwszy swe ciała do przyjemnej temperatury, leżeli obok siebie na leżakach, sącząc zimne drinki z palemką. Buszu zaś, który przed chwilą uwiecznił siebie i Julię nad brzegiem basenu, teraz wysyłał to zdjęcie w świat, za pośrednictwem instagrama.
Wiele kilometrów dalej, na zupełnie innej plaży, Fabian Drzyzga drzemał sobie na słońcu, podczas gdy jego plecy przybierały kolor ciemnej czekolady.
    - Ej, czy Buszek zmienił laskę? - głos jego wybranki, która właśnie wyszła z basenu i sprawdzała komórkę, wybił go z miłego niebytu.
    - Jaką laskę? - wymamrotał, nie podnosząc twarzy z leżaka.
    - Normalną! - zniecierpliwiła się Monika. - Chodził z tą taką pokraką w okularach, nie?
    - No chodził - zgodził się niemrawo.
    - No a teraz byczy się na Kanarach z jakąś pieprzoną miss! - głos Moniki uniósł się, nie wiedzieć czemu gniewnie.
    - Jaką miss? - zamamrotał Fabian, któremu bardzo nie chciało się uruchamiać mózgu.
    - No sam zobacz! - Monika wyciągnęła ku niemu energicznie rękę ze smartfonem. Z jej ociekającego jeszcze ramienia woda skapnęła na rozgrzane plecy Drzyzgi.
    - Ajezusmaria! - zakrzyknął niczym redaktor Szpakowski i zerwał się z leżaka, nieomal wywracając sąsiedni, wraz ze swą lubą. - Zwariowałaś?
    - Ja nie, ale ty masz chyba początki udaru słonecznego - zauważyła cierpko Monika.
Fabian otarł plecy, poprawił przekrzywiony leżak i na nim usiadł.
    - Pokaż tego Buszka - zażądał. - Coś ci się musiało pomy...
Słowa zamarły mu na ustach, gdy Monika podetknęła mu pod nos telefon, na którego monitorze widać było Buszka, stojącego przy basenie z dziewczyną w dość skromnym dwuczęściowym kostiumie. Twarz należała do tego straszydła z biura prasowego, ale ciało...
Tok myśli Fabiana gwałtownie sklęsł.
     - Za chwilę wywalisz ozór i zaczniesz ziajać - prychnęła Monika. - Oddawaj ten telefon. I nie waż mi się wchodzić na profil Buszka!
Fabian wolnym krokiem podążył do wody.
    Julka i Rafał po popołudniowym leżingu przy basenie  wolnym krokiem ruszyli ku hotelowemu pokojowi, gdzie mieli przygotować się do kolacji.
     Podczas gdy Julka pluskała się pod prysznicem, przygotowany i wystrojony jak lord na wakacjach, Rafał popędził ku hotelowej kwiaciarni aby nabyć stosowny bukiet.
Julka po ablucjach wygrzebała z czeluści szafy błękitną, zwiewną sukienkę w białe orchidee. Na stopy włożyła delikatne, złote sandałki a całości dopełniała mała, pikowana torebka. Na tę okazję rozpuściła włosy, pozwalając by kaskada wijących się pukli opadła jej na plecy. W upalnym klimacie kanaryjskim nie malowała się zbyt mocno, gdzieś w środku ostrzegł ją również głos by za bardzo nie upodobniała się do Wery. Nałożyła na twarz jedynie krem matujący, wytuszowała rzęsy a kulminacją toalety był błyszczyk na ustach i kilka kropel ulubionych perfum, prezentu od prawdziwej Weroniki.     Tak wystrojona  wyszła z pokoju w celu poszukiwawczym, gdyż Rafała nigdzie nie było widać a jego komórka została na komodzie.
Poszukiwania nie trwały zbyt długo, gdyż Buszek odziany w kremowe, lniane spodnie i błękitną koszulę zmierzał w jej kierunku dzierżąc w dłoni bukiecik białych orchidei przewiązanych różową wstążką.
    - To dla ciebie. - uśmiechnął się niczym amant z hollywoodzkiej złotej ery ubiegłego wieku.
    - Dziękuję. - Julia przyjęła kwiaty zanurzając twarz w ich delikatnych płatkach. - Gdzie idziemy? - zapytała po chwili.
Rafał podał jej ramię.
    - Niespodzianka. - rzekł tajemniczo prowadząc ją hotelowymi korytarzami wprost na obszerny taras w stylu lat dwudziestych ubiegłego wieku. W pomieszczeniu z okrągłymi stolikami paliły się tylko górne, zabytkowe lampy, poza tym postawiono na stolikach gustowne, pojedyncze świece.       Słońce chylące się ku zachodowi kładło na wielobarwnych mozaikach podłogowych długie cienie a kremowe ściany wyzłociły ostatnie tego dnia promienie słoneczne. Uprzejmy kelner przyniósł wazonik na bukiet Juli, zapoznając ich również z kartą dań i win. 
    Gdzieś z boku, na dyskretnie umieszczonym podwyższeniu, grała kilkuosobowa orkiestra. Muzyka, dobre jedzenie, romantyczne otoczenie, lokalne wino Monjega, rozgrzewające krew i oczy Buszka, lśniące w świetle świecy niczym czarne diamenty, sprawiły, że Julia poczuła się jak we śnie. Niewiele do siebie mówili, więcej patrzyli, od czasu do czasu splatając na śnieżnym obrusie dłonie.
Sen trwał nadal, nawet gdy kolacja się zakończyła, wyszli bowiem z hotelu nad brzeg oceanu. Złoty krąg księżyca unosił się nad jedwabistą powierzchnią wody, rozsiewając na niej migotliwe błyski.     Las Palmas wyglądało jak garść różnobarwnych klejnotów ciśnięta na czarny aksamit wzgórz. Przyjemnie chłodna bryza poruszała liśćmi  palm, obficie porastających rejony przy plaży.
    - Rafał, ja... - zaczęła Julia, sama nie wiedząc co właściwie chce powiedzieć.
    - Nic nie mów - szepnął on, po czym odebrał jej możność wypowiedzi głębokim pocałunkiem.
Oparli się o pień palmy, szorstki i wciąż jeszcze ciepły od słońca, nie przerywając pocałunku. Ręka Rafała zawędrowała pod sukienkę Julii, jej dłonie zaś rozpięły guziki niebieskiej koszuli. Świat splątał się wśród przyspieszonych oddechów i szumiącej w żyłach krwi.



_______________________________________________________________
Witajcie!
Lądujemy z dziewiątym rozdziałem. Udało nam się pomimo imprezowej soboty i dzisiejszego kacingu(przynajmniej u Fiolki) zmontować dość długi rozdział i to w terminie! 
Życzymy Wam niezmiennie miłego czytania! :)
                                                                                        Pozdrawiamy Fiolka&Martina :)

9 komentarzy:

  1. "szczerząc się jak krokodyl na otwarcie sadzawki w Luizjanie" tekst roku! Uwielbiam :D nie wiem co szykujecie dla tej pary, ale proszę zlitujcie się nad nimi, bo są wyjątkowi :) Nie śmiem inaczej skomentować tego rozdziały jak "cudowny" i "chwytający za serce".
    Przypominam o moim zakątku szczęścia.

    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ przyjemny rozdział! :) Rafał w swej miłosnej euforii wręcz unosi się nad ziemią, a wokół fruwają Amorki i serduszka. Tylko Fabian jak zwykle psuje atmosferę manierami buraka pastewnego. Tym bardziej brawa dla Alka, że nieco utemperował buńczucznego rozgrywającego.
    Zastanawiam się, jak to wszystko dalej się potoczy, bo przecież "jest" jeszcze Wera, o której, co prawda Buszek na razie "nie pamięta", ale kiedy ocknie się ze swego otumanienia spowodowanego przypływem ciepłych uczuć do panny Płanety, może być różnie...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem od niedawna, i czekam na kolejny rozdział! *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ się tu zrobiło słodko. :O
    Czekam na X :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, tu jest coraz piękniej. Takiej słodyczy to ja tu nie przewidywałam. :D

    Krzysiu bał się, że kwiatki są dla niego? Hahahah, no tak, w końcu zakochani ludzie czasem robią dość szalone rzeczy. Śmiesznie by było, gdyby to Igła dostał ten bukiecik.
    No ale kwiatki na szczęście były dla Julki. Widać, że Igła jest dobrym kolegą, bo zgodził się pomóc Rafałowi, mimo, że sam za bardzo dziewczyny nie znał. Wątpię, czy taki na przykład, Pawianek, zachowałby się w tej sytuacji w taki sam sposób.

    Z tego Fabiana to jednak jest osioł do potęgi n - tej. Młodzieży będzie bzdury rozpowiadać? Już tak na dzień dobry nastawi ich przeciwko tej brzyduli z biura prasowego? Oj, oj, panie Drzyzga. Nieładnie.
    Podziękowania dla Alka za próbę przemówienia do rozumu temu burakowi. Tak się powinien zachować kapitan. Jak coś mu nie pasuje, to niech spieprza.

    Ojej, wakacje na Teneryfie! Ja też tak chcę! Taki wypasiony hotel, do tego basen, muzyka, kolacja. Och. Do tego te wszystkie bukiety kwiatów... Jaki się romantyk z tego Rafała zrobił!... I cudowny wieczór na plaży. Pięknie, po prostu pięknie.

    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :)
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja nie cierpię Fabiana w tym opowiadaniu! No gdybym mogła, to bym go tak poturbowała za to, co wygaduje o Julce i jak się zachowuje, że by mu od razu brakująca klepka wskoczyła na miejsce! Dobrze, że Alek jest na posterunku i mnie w tym wyręcza, bo inaczej chyba bym się wścieklizny nabawiła.
    Romans Julii i Rafała kwitnie, a ja się bardzo z tego cieszę. Skoro już razem wyjechali na wakacje, to nie mogą zaprzeczać, że coś ich łączy. Tym bardziej, że Buszek się nią pochwalił na portalu społecznościowym. Wiadomość poszła w świat razem ze zdjęciem i teraz wszystkie fanki Busza są zawiedzione! Chciałoby się powiedzieć chwilo trwaj! Bo i Julce i Rafałowi jest potrzebna chwila szczęścia.
    Pozdrawiam i całuję was! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. ŚWIETNY ROZDZIAŁ
    KIEDY NASTĘPNY
    POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietne ☺ czekam na
    Kolejne

    OdpowiedzUsuń

Posty w stylu: "Świetny blog zapraszam do siebie" są przez nas kasowane a blogi z linku ignorowane.