niedziela, 6 marca 2016

Rozdział XIII - Na krawędzi mijania nie ma pocałunków, nie ma zapachów ani kolorów.



    Kilka tygodni później w szóstej kolejce Plus Ligi na Podpromiu ,Resovia podejmowała Zaksę.
W tym dniu wyjątkowo na stanowisku komentatorskim za Tomasza Wójtowicza pojawił się Kadziu.
Nie bez przyjemności przybył do Rzeszowa, gdyż dawno nie widział się z Igłą a i obejrzeć na żywo Kędzierzyn i Resovię to nie byle gratka.
    Łukasz wystrojony w elegancki garnitur zasiadł przy stanowisku komentatorskim, przygotowując się do meczu. Podczas gdy nagłośnieniowcy z Polsatu przygotowywali mikrofony emerytowany siatkarz obserwował rozgrzewkę drużyn. Podczas gdy Tomek Sędrowski sprawdzał czy wszystko jest w porządku, Kadzia uwagę przykuło zamieszanie koło sektora gdzie zazwyczaj siedzą partnerki i rodziny Resoviaków.
    Otóż pojawiła się tam kobieta ubrana w cęntkowaną kamizelkę imitującą lamparcie futro, skórzanych, obcisłych legginsach, lawirując na wysokich kozakach - platformach.
Ufarbowane na sadzową - czerń włosy tworzyły na jej głowie fryzurę przypominającą ptasie gniazdo. Kadziu skrzywił się patrząc na ten przeciwny okaz, który właśnie wywoływał karczemną awanturę na trybunach.
    - Spieprzaj stąd to moje miejsce!- darła się brunetka.
    - Szanowna pani to jest miejsce tej pani, posiada karnet na cały rok. - odpowiedział ktoś z obsługi hali.
    - A co mnie to obchodzi?! Nie wiesz kim ja jestem?! Mam przepustkę z Zaksy jestem dziewczyną Rafała Buszka! -fuknęła jak rozzłoszczona kotka.
Strwożony tym wyznaniem Kadziu zamarł na swoim siedzeniu niczym biblijna żona Lota.
Buszek z tym babsztylem?
    - Co cię tak przeraziło?- dosłyszał głos Tomka Swędrowskiego.
    - Ta wariatka na trybunach. - rzekł osłupiały.
    - Żadna nowość. - zaśmiał się Tomek. - Od jakiegoś czasu obserwuje to na każdym meczu Zaksy który komentuje. Nie wiem jak ktoś z klasą Buszka może się spotykać z panią takiego sortu. Chyba koledzy powinni z nim poważnie porozmawiać. Jurek Mielewski mówił mi że Rafał przeżył jakiś zawód miłosny czy coś.
    - Żaden zawód nie popchnąłby mnie w ramiona takiego czegoś. -wzdrygnął się Kadziewicz.
    - Wiesz mówią że degustibus et coloribus non est disputandum. Czyli po naszemu każdemu jego porno. - podsumował Swędrowski.
    - W porno to ona może zagrać - mruknął Kadziu, patrząc na wzdęte silikonem usta i piersi dziewczyny Rafała.
Resovia, która od początku sezonu nie mogła jakoś wskoczyć we właściwy tryb, przegrała sromotnie z Zaksą 1:3, co oznaczało, że Igła zszedł z parkietu parskając furią. Wściekły był również wtedy, gdy wyszedł w szatni, trafiając wprost w objęcia Kadziewicza, spragnionego wspólnych ploteczek.
    - No tak się grać nie da - prychał jak rozsierdzony żbik. - Ja zapierdalam, oni stoją, ataki niepokończone, bronić nie ma komu... Mam sobie dodatkową parę rąk na tyłek przeszczepić?
    - Może wyżalisz mi się na drineczku? - zaproponował Kadziu swoim najbardziej uwodzicielskim tonem. - Tu taka fajna knajpka jest blisko.
Pochmurne oblicze Krzysztofa rozjaśniło się na moment.
    - Tam gdzie mają takie dobre frytki?
    - Tam! - Kadziu przytwierdził ochoczo.
    - To idę, tylko ani słowa Iwonce! - zastrzegł surowo Igła.
Rychło okazało się, że do tegoż lokalu wybierają się także Schops, Lyneel, Dryja i Achrem. Silna siatkarska grupa wychodząc z Podpromia zatrzymała się jeszcze na pogaduszki z Zaksiakami, zbierającymi się do odjazdu.
    Tym, co najbardziej w Zaksianej grupie rzucało się w oczy była dziewczyna Buszka, piskliwa, rozchichotana i nieustannie zwisająca z Rafała w różnych dziwnych konfiguracjach. Sam Buszu stał niczym słup, ze szklanym wejrzeniem i tępą miną rasowego zombie.
    - Busiu-Pysiu, selfiaczka zobie zróbmy, co? - domagała się, trzepocząc sztucznymi rzęsami i palcami zdobnymi w sztuczne pazury o rozmiarach szpadla. - Muszę pokazać na instasiu jakiego mam słitaśnego Busiaczka, co nie?
Busiaczek posłusznie ustawiał się do selfiaczka nie zmieniając wyrazu twarzy nawet na chwilę.
    - To normalnie było przeznaczenie, żeśmy się spotkali - tokowała, nie puszczając Rafała nawet na moment z zapaśniczego uścisku. - Ja mogłam iść do innej galerii, co innego sobie kupić i kogo innego bym wtedy spotkała, co nie?
    - Ty, co to jest za Mariolka - krejzolka? - wysyczał Igła konspiracyjnie do stojącego obok Zatiego.
    - Nowa dziewczyna Buszka, nie widać? - odparł Paweł, zrezygnowany. - On leczy rany po tej swojej byłej, pięknej.
    - Cholerą te rany leczy? - zdziwił się Krzysztof. - I skąd on ją wytrzasnął, amnestia w ZOO była?
    - No i o tym, Krzysiu, chciałem z tobą poważnie porozmawiać - napomknął Kadziu.
    - Ciiii! - syknął Igła. - Słuchaj!
    - My się tak bardzo koffamy, że ja myślę, że mój Pysio-Busio słodziuni to niedługo poleci po pierścioneczek dla swojej niuni, co nie? - jazgotała "Mariolka".
    Rafał mechanicznym ruchem objął ją w talii i uśmiechnął się przeraźliwym grymasem. Siatkarze Resovii jeszcze nie nawykli do tych scen, gimnastykowali twarze, usiłując się nie śmiać, na obliczach Zaksiaków malowała się wyłącznie smętna rezygnacja.
    - Kurwa, chłopaki, ona mu chyba lobotomię obcasem od tych swoich pornobutów na platformie wykonała - jęknął Kadziewicz szeptem.
    - Kadziu, narada - zarządził Krzysztof. - Natychmiast. To trzeba zwalczać, zanim się rozmnoży.
    - Myślałem - rzekł po angielsku Julien, patrząc z powątpiewaniem na dziewczynę Busza - że Polki są piękne. Ona mi wywraca światopogląd.
    - To nie Polka - oświadczył Kadziu, z całym autorytetem uznanego znawcy kobiecych wdzięków. - To jest jakiś alien z odległej galaktyki. Polska się do niej nie przyznaje.
    - Weź nie obrażaj alienów! - rzekł pół żartem pół serio Jochen.
    - Wybaczcie mi obcy przybysze z odległych krain. - Kadziu zabawnie przewrócił oczami.
     W końcu kabaret z udziałem "Mariolki" Busia- Pysia zakończył się odjazdem zaksańskiego autokaru.
    Tymczasem grupka konspiratorów udała się do knajpki. Po rozlokowaniu się i zamówieniu drinków rozpoczęła się narada wojenna.
Pierwszy zabrał głos Kadziu.
    - Panowie zasadnicze pytanie o co ten nieszczęśnik pokłócił się ze swoją poprzednią dziewczyną?- zapytał.
    - Chyba tu posiedzimy. - westchnął Julien, który sam dowiedział się całkiem niedawno.
    - Zaczęło się od tego że naszego Rafałka strzelił kupidyn w sam środek dupska. Zadużył się w dziewczynie w czerwonej sukience. - zaczął snuć opowieść Igła.
Podczas jego opowieści wypili każdy po kilka drinków, przez co niektórzy dopowiadali co myślą o całej tej sprawie.
    - I ftedy się fszyko wydało. - sapnął Igła.
    - Ehe. - poparł go Dryja. - Sałamał się chłopak! Bo fiesz Kadziu to była mioość!
    - Po gróp!Hiiik!- czknął potężnie Alek.
    - Ej normalnie się fsruszyłem!- Jochen smarknął w chusteczkę.
Kadziu po wysłuchaniu całej historii wyciągnął swoje własne wnioski. Sprawa nie była całkowicie beznadziejna. O miłość w końcu trzeba walczyć!
    - Panofie ja wam coś pofiem! Ja fidziałem w życiu fiele kobiet! - rzekł z nutą melodramatyzmu.
    - Chyba pszeleciałem!- wszedł mu w słowo Igła.
Łukasz spojrzał na przyjaciela półprzytomnym wzrokiem.
    - No fiesz! Nie impu...implipu...no nie impatuj mi tu! Ja mam szonę! W cionszy!
    - Samą w cionszy?- zapytał Dryja.
    - No jak kurfa samą! Ze mną!
    - No i ssso stą szoną? - chciał wiedzieć Igła.
    - Z szoną niss, ale suchajcie! - Kadziu zamachał rękami. - Tszeba pogozić Busia z tom jego Juliją!
    - Ale jak? - zaciekawił się Dryja. - Szeciesz ten Frankenstein z plastiku siem do niego szyssał!
    - Hcie dyjabeł nie może - rzekł uroczyście Krzysztof - Tam babę pośle. A ja sssnam takie baby, że by ich się sam Lussyfer zląkł! Mariana na nich napuszszę!
    - To jesss genijalna myśl, Krzysiulku - ucieszył się Kadziu. - Fypijmy za to!
Panowie zgodnie wznieśli puchary i dopełnili toastu.
    Następnego poranka cokolwiek spragniony Krzysztof, zwlókł się z kanapy, na której zaparkował był swoje zwłoki po naradzie bojowej, po czym udał się do kuchni. Chciał być bezszelestny, bo Iwona i dzieci jeszcze spały, ale gdy próbował zdjąć z suszarki szklankę, trącił stalowy rondel. Brzęk, jaki owo naczynie wydało, spadając na podłogę, obudziłby umarłych lepiej niż trąby na Sąd Ostateczny.
W progu kuchni zjawiła się Iwona, w piżamie i wyraźnie niezadowolona.
    - Czyżbyś był wczorajszy? - zapytała cierpko.
    - Jestem absolutnie dzisiejszy, to znaczy trzeźwy jestem - zapewnił Igła, podnosząc z podłogi zdradziecki rondel. - Tylko muszę, wiesz, płyny uzupełnić.
    - Zdawało mi się, że wczoraj uzupełniałeś je bardzo gorliwie - brew pani Ignaczak znacząco powędrowała w górę.
    - No coś ty, kochanie, to nie był ochlaj, tylko bardzo poważna narada - obruszył się Igła. - A właśnie, muszę do Bartmanów zadzwonić!
    - Po co? - zdziwiła się Iwona.
    - Kolega w śmiertelnym niebezpieczeństwie - oznajmił Krzysztof nieco enigmatycznie. - Przepraszam cię, kochanie!
    Z tymi słowy wycisnął na ustach żony soczystego całusa, pod pachę wetknął butelkę wody mineralnej i wymaszerował z kuchni.
    Marian szczęśliwie była uchwytna. Krzysio złożył jej szczegółowy raport telefoniczny i poprosił o niezwłoczną pomoc, zanim nieszczęsny Buszu zrobi coś głupiego, na przykład oświadczy się Kobiecie - Pontonowi.
    - Coś wykombinuję - obiecała solennie Marian, przejęta całą historią. - Możesz na mnie liczyć, już ja ich zmuszę, żeby sobie pogadali.
    Rozłączywszy się, wyskoczyła z łóżka i w nocnym stroju popędziła do kuchni, gdzie Zibi, zgarbiony, poprawiając kciukiem okulary, krajał coś z namaszczeniem na dużej desce. Na widok swej małżonki okazał niezadowolenie.
    - Dlaczego nie śpisz? - jęknął, odrywając się od produkcji apetycznych, wielowarstwowych kanapeczek. - Miałem ci zanieść śniadanie do łóżka!
    - Mmmm - Marian zajrzała mu przez metaforyczne ramię, a praktycznie obok bicepsa. - Co ja widzę? Biały serek, pomidorki koktajlowe, rukola, pyszności!
    - Jeszcze gotowana pierś kurczaka - zaznaczył Zbyszek z godnością. - I szczypiorek.
    - Jaki ty jesteś boski - zamruczała Marian, wspinając się na palce i całując męża w usta. Okulary Zbigniewa z miejsca zaparowały. - To chodź mój Zbysiulku, tu zjemy, przy stole, dobrze?
W tym momencie Zibi zgodziłby się nawet na spacer po rozżarzonym żelazie, jesli tego życzyłaby sobie jego ukochana małżonka.
    - Słuchaj, mój herosie, czy ty naprawiłeś może zamek w drzwiach łazienki gościnnej? - zapytała Marian, gdy już się rozsiedli przy stole.
    - Eeee... - heros Zbigniew wyraźnie się zawahał. - Wiesz, że chyba zapomniałem?
    - To cudownie! - ucieszyła się Marian, pakując sobie do ust kanapkę. - A tehah... teraz słuchaj mnie uważnie, bo mamy misję do wykonania. Trzeba ratować Buszka!
    - Przed czym? Przed tym maszkaronem, z którym się prowadza? - zapytał złośliwie Zibi.
    - No w myślach mi czytasz! - Marian posłała mu namiętne spojrzenie. - Ona chce go do ołtarza zaciągnąć! Wyobraź sobie, że chłopak będzie musiał się przy tym czymś budzić przez lata!
    - Horror - stwierdził Zbyszek i wzdrygnął się. - Wolałbym już chyba wyjść za Spiridonowa.
    - Na szczęście masz mnie - oznajmiła Marian. - A teraz słuchaj, bo plan jest taki...


    Tydzień później niecny plan grupy ratunkowej został dopięty niemalże na ostatni guzik. Do grupy spiskowców włączono także Jagnę i Wronę gdyż byli idealną wymówką do zorganizowania imprez. Julka i Rafał nie wiedzieli że znajdą się na tej samej imprezie.
    - No ale jak my ich spikniemy skoro Buszek przytarga tutaj tę pontoniarę? - Jagna sapnęła do słuchawki w rozmowie telefonicznej z panią Bartman.
Marian uśmiechnęła się przebiegle niczym kot z Cheshire, już ona wiedziała jak rozwiązać ten drobny problemik.
    - Jej powiemy że organizujemy babski wieczór bo chcemy pooglądać katalogi sukien ślubnych a Wroniasty siedzi z bliźniakami. A do niego zadzwoni Zbyszek że chcą omówić wyprawę na kawalerski Wroniastego.
    - Wiesz co...- Jagna gwizdnęła z zachwytu. - Ty to masz łeb nie od parady.
    - No ja myślę w końcu jestem góralką! To zaczynamy działanie.

    Jak ustaliły dziewczyny tak też się stało. Nieświadoma niczego Julka zmierzała do centrum Warszawy zaopatrzona w butelkę dobrego wina i pudełko z wuzetkami. Natomiast Buszek zostawiwszy w Kędzierzynie swoją "lubą" pędził po polskich drogach razem z wyjątkowo małomownym Zatim, milczącym całkowicie Konarem. Co ich napadło?
    Tymczasem towarzystwo wzajemnej adoracji w postaci mieszkającego w Warszawie Kadzia,   przybyłych Wronów i Ignaczaków a także Bartmanów i będącego samotnie Kłosa omówili ostatecznie plan działania.
    - Jak my ich w tym klopie zatrzaśniemy?- zapytał Zbyszek. - Przecież się pokapują.
    - Nie zajmuj tym sobie swojej ślicznej główki, misiulku - odparła Marian. - Już ja wiem co robić.
    - Słyszysz? Nie męcz swojej ślicznej główki - zachichotał Andrzej.
Bartman obrzucił go morderczym spojrzeniem, pod wpływem którego zwykły człowiek padłby niechybnie trupem. Wrona jednak był już przyzwyczajony.
    Pierwsza w progach domostwa Bartmanów stanęła Julia. Speszyła się nieco tym, że zamiast na babski wieczór trafiła na imprezę mieszaną, ale zanim zdążyła bąknąć słowo, Marian wydarła jej z rąk wino i wuzetki, Iwona zaś zawlekła ją do salonu i usadziła na kanapie, wśród niezobowiązującej  pogawędki.
    Panie gawędziły, panowie dyskretnie zerkali na zegarki, wszyscy zaś popijali wino. Wrona co jakiś czas wymykał się do kuchni, jako pretekst zaś służyło mu dochodzące w piekarniku ciasto czekoladowe, które jakoby uparł się upiec sam. W rzeczywistości zaś wychodził na stronę, by sprawdzić, gdzie znajduje się Buszu.
    Kiedy Zati zameldował mu, że są już w centrum, Jagna jednym zręcznym ruchem wylała na jasną bluzkę Julki pół kieliszka czerwonego wina.
    - O w mordę jeża... - jęknęła poszkodowana.
    - Strasznie cię przepraszam! - Jagna teatralnie załamała ręce.
    - Kochanie, nie wypiłaś za dużo? - zaniepokoił się fałszywie Andrzej.
    - Nic się nie stało, kochana, chodź do łazienki, to trzeba zaprać, ja mam taki świetny środek na plamy, dajesz na sucho na materiał, trzesz, zamaczasz i plama schodzi jakby jej nigdy nie było! - nadawała Marian, ciągnąc Julkę w stronę łazienki dla gości.
    Ledwie zatrzasnęły się za nimi drzwi przybytku higieny, Buszek, Zati i Konar dotarli na miejsce.
Gospodarz, szczerząc zęby tak, jakby nazywał się Drzyzga, zaprowadził panów do salonu. Rafał ogarnął okiem zgromadzone w pomieszczeniu towarzystwo mieszane.
    - Ej, miał być męski wieczór? - zdziwił się, siadając na kanapie.
    - A taka mała zmiana planów nam wyszła - zaśmiał się Zibi.
    - No chyba ci nie przeszkadzamy? - Iwona uniosła brew.
    - Nie no, skądże! - zaprzeczył Buszu. - Tak się zdziwiłem...
    - To może wuzetki? - zaproponowała Jagna. - Pyszna, stary rodzinny przepis Marian!
Zbyszek wydał z siebie dziwne prychnięcie, Igła zaś puścił kilka bąbelków do pitego właśnie wina.
    - Nie wiem czy powinienem - krygował się Busz. - Moja niunia mówi, że jestem gruby.
Stojący za jego plecami Kadziu udał, że wali głową w ścianę. Zati czułym gestem przytulił go do łona.
    Walczący o zachowanie powagi w obliczu tej pantomimy Zbigniew, nałożył kawałek wuzetki i spojrzał srodze na Busza.
    - Mój skarb najdroższy swoimi białymi rączkami upiekł, a ty odmawiasz? - rzekł. - Nie bądź chamem!
    - Jak tak mówisz, to spróbuję - westchnął Busz, który nie bardzo rozumiał, co tu się właściwie dzieje i czemu wszyscy są tacy dziwni.
    Zibi wyciągnął ku niemu talerzyk z kawałkiem wuzetki, ale w ostatniej chwili ręka mu zadrżała i ciasto zlądowało Buszowi na portkach, efektownie rozmazując krem po tkaninie.
    - To trzeba natychmiast zaprać! - ryknęły jednym głosem Iwona i Jagna.
    - Chodź, stary, idziemy do łazienki! - Kadziu chwycił Rafała za łokieć. - A ten kretyn tu posprząta!
Tymczasem w łazience Marian udawała straszliwie długo, że szuka owego cudownego środka na plamy, a gdy przetrzepała wszystkie szafki, nagle dostała iście operowego olśnienia.
    - Słuchaj, ja to postawiłam na tej wysokiej półeczce pod prysznicem! - oznajmiła. - Spierałam Zbysiowi plamę z trawy, z portek! Sięgnij tam, a ja przyniosę ci jakąś bluzkę na zmianę, nie będziesz z plamą chodziła!
    Julia, dumając nad tym, gdzie Zibi znalazł zieloną trawę o tej porze roku, posłusznie wlazła do kabiny prysznicowej. Kabina ta pozbawiona była brodzika, a szyby, oddzielające ją od reszty łazienki, wykonane były z mlecznego szkła, dlatego osoba w jasnym stroju była prawie niewidoczna   z zewnątrz.
    Z tego powodu wepchnięty do łazienki przez Kadzia Buszek nie zauważył gmerającej się pod prysznicem Julki, usłyszał za to szczęk zatrzaskującego się zamka.
Chwycił za klamkę i szarpnął drzwiami. Były zamknięte na głucho.
    - Kto tu jest? - Julka w poplamionej bluzce wyłoniła się z kabiny.
    - O Jezu - jęknął Buszek na jej widok.- Dlaczego jesteś cała pociapana na czerwono?
    - A dlaczego ty jesteś wymazany na biało? - odparła Julka pytaniem na pytanie.
    - Patriotycznie się zrobiło - wyrwało się Kadziowi za drzwiami.
    - Kadziu, otwórz te drzwi, bo cię zabiję! - wrzasnął Buszek. - Ja nie chcę tu z nią być!
    - I nawzajem! - warknęła Julia.
    - Kadziu nie otworzy, bo nie może! - oznajmiła stanowczo Marian. - One się zacięły i trzeba ślusarza.
    - To wezwijcie! - wrzasnęli więźniowie unisono.
    - Wezwiemy, jak ze sobą pogadacie jak ludzie - zadudnił bas Wrony.
    - To jest spisek! - zahuczał Krzysztof ponuro. - Julka, on się bez ciebie stacza! Z homunkulusem chce się żenić!
    - A niech się żeni i z hrabim Drakulą! - wrzasnęła Julia. - Mam to w dupie!
    - A to sobie tu posiedzicie - oznajmił Zibi. - Mnie nie zależy, mogę dziurę wyciąć w drzwiach na dole i wam jedzenie na tacy wsuwać.
    - No i co wy na to? - zapytał Igła.
Julia i Rafał spojrzeli na siebie nawzajem. W łazience zapadła cisza.

_______________________________________________
Witajcie! 
Nadchodzimy z nowym rozdziałem i małym prezentem w postaci grafiki :D
Życzymy miłego czytania!
                                                                      Fiolka&Martina :)