niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział IV - Już teraz wiem, że dni są tylko po to, By do Ciebie wracać każdą nocą złotą


    Atakujący Resovii Jochen Schops wysiadł z taksówki przed jednym z rzeszowskich bloków w których wynajmował mieszkanie. Jako, że pozwolił dzisiaj sobie na kilka lampek wina do domu wracał taksówką razem z kolegami i tak się jakoś złożyło, że odwiózł wszystkich do domów. Narzeczona na szczęście była u rodziny w Niemczech, w związku z tym mógł sobie pozwolić na balowanie do późna i powrót na lekkim rauszu. Polacy, poza Fabianem wracali trzeźwi jak dzieci idące do pierwszej komunii św tych to ciężko było upić nawet majoną gorzałą z Ukrainy. A jako, że mieszkali na krańcu Polski, przez niektórych uważanym za koniec cywilizacji, mieli okazję próbować wódki z kraju Bohuna i spółki.
    Jutro się w końcu wyśpi a potem zrobie do jedzenia niemieckiego wursta z musztardą, jedyną rzecz której raczej nie da się spierniczyć. Myślami pogrążony w dniu jutrzejszym nie zauważył samochodu podjeżdzającego na parking, tuż przed wejście do klatki w której mieszkał. Z samochodu wyłoniła się dziewczyna z restauracji, ta sama na widok której Busza oblewał ceglany rumieniec a Fabian robił z siebie pawiana w ZOO. Dziewczyna w czerwonej sukience nie zauważyła go zajęta rozmową z drugą, nie mniej zjawiskową blondynką, która cały czas się z czegoś śmiała. Doprawdy Polki to są naprawdę przepiękne kobiety i gdyby nie był już totalnie zadurzony to najpewniej poszukałby sobie żony w kraju nad Wisłą a konkretnie w mieście nad Wisłokiem.
    Tymczasem blond bóstwo wraz ze swoją koleżanką wpłynęło do wnętrza klatki schodowej w sąsiednim bloku. Jochen, pamiętając o zainteresowaniu Busza, zadał sobie nawet ten wysiłek, żeby zanotować w komórce numer tej klatki. Może powie Rafałowi, biedny Buszmanek czasami sprawiał wrażenie potwornie samotnego, a dziewczyna wydawała się całkiem do rzeczy. Niech się chłopak zajmie...
 Tymczasem przed drzwiami mieszkania Julki toczyło się coś w rodzaju sprzeczki.
     - Nie mogę! - chichotała Wera, lekko wstawiona winem. - Ty mu serio powiedziałaś, że jesteś mną?
     - Ciiiii! - Julia zasyczała jak grzechotnik, usiłując jednocześnie znaleźć w torebce klucze. Nie wiedziała wprawdzie jakim cudem można je zgubić w wieczorowej kopertówce o nikłej pojemności, niemniej jednak fakt był faktem. - Bo mnie nie poznał! 
 Wera z rozmachem oparła się o ścianę.
     - No to co z tego? - zapytała. - Ja się nie dziwię, że nie poznał, skoro na co dzień oglądał drwala.
     - Spadaj z tym drwalem! - burknęła Julka. Klucze znalazły się w ciasnej, środkowej przegródce. - Skoro nie ma oczu w głowie, to niech myśli, że jestem jakąś Werą. Która zniknęła z wybiciem północy.
 Otworzyła drzwi i przepuściła Weronikę.
     - Taki z ciebie Kopciuszek? - kuzynka pstryknęła światłem w przedpokoju. - A jak będzie o ciebie pytał?
     - Nie będzie - ucięła Julia.
     - Będzie, będzie - odparła Wera, zrzucając z nóg szpilki. - Widziałam to w jego oczach. Zahaczyłaś mu się gdzieś w środku jak... jak... jak rybia ość!
     - Szalenie romantyczne porównanie - mruknęła Julia. - Która pierwsza do łazienki?
 Weronika jednak miała rację. Rafał Buszek nie potrafił zapomnieć o pięknej "Werze", do tego stopnia, że w taksówce nie był zdolny odezwać się ani słowem, zatopiony w myślach o tej dziewczynie. A rano, gdy otworzył oczy i spojrzał w czyste, październikowe niebo, od razu przypomniał sobie to cudowne, promienne spojrzenie. Wera była taka... wyjątkowa, inna niż te wszystkie krzykliwe dziewczyny, kręcące się wokół siatkarzy. Ach, móc z nią pogadac jeszcze raz.. Dlaczego był takim idiotą, że nie poprosił jej o numer telefonu, albo maila, albo cokolwiek?
     Pogwizdując, wpadł do klubu, uśmiechnął się w przelocie i do recepcjonisty i do pani z administracji, wreszcie do Julki, zgarbionej nad wielkim kubkiem kawy. Odpowiedziała mu uśmiechem, ale dziwnie niemrawym. Rafał jednakże nie miał czasu się tym zajmować, bo przed nim był trening, któremu oddał się bez reszty i z pasją.
     Po treningu wlazł pod prysznic jako jeden z pierwszych. Pozostali siatkarze zrzucali przepocone stroje i wymieniali ploteczki, bo wbrew obiegowej opinii mężczyźni to straszliwi plotkarze. W coraz to kolejnych kabinach prysznicowych nagie, muskularne ciała błyskały w strumieniach gorącej wody. Igła opowiadał właśnie jakąś smakowitą anegdotkę z wczorajszego wieczoru, gdy z kabiny zajmowanej przez Busza, rozniosło się najpierw mruczenie, a potem wokaliza pełną piersią.

Już teraz wiem, że dni są tylko po to,
By do Ciebie wracać każdą nocą złotą
Nie znam słów, co mają jakiś większy sens
Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem:
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty


    Butelka szamponu wypadła z trzaskiem z dłoni Tichacka. Cichy Pit zamarł z otwartymi ustami, z rękami w swojej torbie. Goły Lotman, z ręcznikiem na ramieniu, skamieniał na progu swojej kabiny prysznicowej. Z innej kabiny wyjrzał Achrem z pianą na włosach.
    - To Buszu? - zapytał z niedowierzaniem.
    - Chyba tak - rzekł osłupiały Konar. Fabian zachichotał.
Piosenka Lady Pank płynęła wciąż spod prysznica, tymczasem Igła bez namysłu wydłubał ze swojej torby kamerę i podkradł się na palcach do, szczęśliwie wolnej, kabiny sąsiadującej z tą zajmowaną przez Busza.
    Prowadząc szeptem narrację stanął schylony przy ściance, po czym wraz z kamerą wyjrzał znienacka nad krawędzią ścianki działowej, filmując górną połowę Busza, który właśnie z rozmarzeniem mydlił klatę, wyciągając jednocześnie refren.
    - A co pan taki muzykalny dzisiaj? - zagaił Igła nonszalancko.
Zaskoczony Buszek drgnął, po czym niechcący napił się wody z prysznica. Kiedy już skończył kaszleć, udzielił odpowiedzi.
    - A nie wiem, tak mi jakoś... - wytłumaczył mętnie. - Często grają to na meczach i tego...
    - A nie ma związku z tą, jakże liryczną, pieśnią, pewna bogini w czerwieni? - oko kamery Ignaczaka spojrzało groźnie na Rafała.
    - Yyyyy...- odrzekł elokwentnie Rafał oblewając się ceglanym rumieńcem. - Bez komentarza!
Igła zachichotał.
    - Roooomanse niuanse...- podsumował całe zajście wycofując się z pola widzenia Busza.

    Kilkanaście minut później Jochen przypomniał sobie o newsie, który chciał przekazać Buszkowi. Jako, że stołowali się przy jednym stoliku nadarzyła się ku temu idealna okazja. Nie chciał zdradzać adresu ponętnej nieznajomej przy Fabianie, który pomimo że miał dziewczynę ślinił się do obiektu westchnień Rafała, jak pies do smakowitej kości.
    - Buszu...- Jochen pochylił blond głowę w stronę kolegi. - Mam dla ciebie uber ważnego newsa!
    - Słucham?
    - Ta twoja piękna  mädchen...ł konspiracyjnie. - Ta w czerwonej sukience!
    - Kto?
    - Jak to się u was...- zamyślił się Schops. - Aaaa już wiem dzjewczyna! Girl!  Mieszka na przeciwko mnie!
    Szklanka soku pomarańczowego wymsknęła się z dłoni zaaferowanego Buszka a jej zawartość rozlała się po gorsie jego koszuli.
    - Weronika mieszka obok ciebie?- rzekł niemal w uniesieniu. - Skąd taka informacja?!
Jochen spojrzał na kumpla z szerokim uśmiechem.
    - Jak wysiadałem w nocy z taksówki widziałem jak one wysiadały z drugiej. Ta twoja Weronika i jej towarzyszka wchodziły do klatki, zaraz wyśle ci smsem adres.
    - Przecież wiem gdzie mieszkasz.- zaperzył się Rafał.
    - No, ale klatkę i numer bloku. Nie znałem jej personaliów więc nie wiedziałem o kogo zapytać. - powiedziawszy to jął grzmerać w swoim iphonie w poszukiwaniu notatki z wczorajszego wieczora. Gdy jakimś cudem odnalazł ją w plikach tekstowych czym prędzej skopiował i wysłał Rafałowi.
    Ten zaś siedział jak na szpilkach a gdy odczytał adres włosy stanęły mu dęba. Skąd ja znam ten adres? - zapytał sam siebie w myślach.
No jasne patafianie kwiecisty mieszka tam Jochen ale dokładnie numer danego bloku? Myśl, myś Buszu...
    - Mam! - zakrzyknął. - kilkanaście par oczu kolegów stołujących się w klubowym bufecie spojrzało na niego ze zdziwieniem. - Jochen...
    - No?
    - Tam mieszka Julka.
    - Jaka Julka?
    - No ta moja znajoma.
    - Ta co wygląda jak damska wersja leśnika z Bieszczadów? - zapytał Jochen.
    - Z Bieszczad...- poprawił go machinalnie Rafał. - Tak ta co pracuje w biurze prasowym.
    - No to podpytaj jej!
    - No to podpytaj jej - zachęcił Jochen.
    - Buszu, nie myślałeś nad poważną inwestycją? - Igła klapnął na krześle obok i postawił przed sobą talerz.
    - Jaką? - zbaraniał Rafał. Jochen zapatrzył się w libero Sovii, w oczekiwaniu.
    - W śliniaczek - Krzysztof wskazał gors Rafała, ociekający sokiem pomarańczowym.
Buszu spojrzał zaskoczony na swoją mokra pierś.
     - Cholera - wyrwało mu się.
     - Masz problem z piciem - rzekł Igła pouczająco, zabierając się do jedzenia. - Lepiej to opanuj, zanim wystartujesz do tej gorącej laski.
Buszek udał, że zamierza się na Ignaczaka solniczką.
     Pożarłszy posiłek w tempie błyskawicznym Buszu poleciał do szatni, przebrał się w czystą koszulkę, po czym pomknął jak strzała do biura prasowego. Nie było tam nikogo prócz Julii, która właśnie szturchała czubkiem buta stojącą na podłodze drukarkę i klęła tak, że bieszczadzki drwal do którego tak często ją ostatnio porównywano, ani chybi zarumieniłby się ze wstydu.
     - Słuchaj, mam do ciebie sprawę! - wyrzucił z siebie Buszek.
Julka, zaskoczona, spojrzała na niego, żywiąc w duchu nadzieję, że nie dosłyszał zbyt wyraźnie tego, co przed chwilą mówiła.
     - A umiesz naprawiać drukarki? - zapytała. - Zacięło się, ścierwo, a ja mam rzeczy do wydrukowania na wczoraj.
      - Poczekaj no - rzekł mężnie Rafał i padł przy wadliwym sprzęcie na kolana. Obejrzał pudło uważnie, potem otworzył tylny panel i wyjął skłębiony papier i jakieś śmieci, blokujące głowice.
     - Teraz spróbuj - polecił.
Julia kliknęła co trzeba i drukarka z rzęgotem zaczęła pracować.
     - Niezły jesteś - rzekła Julka, patrząc na Buszka z podziwem.
Rafał poczuł, że znowu się kretyńsko rumieni.
     - Drobiazg - odparł. - Ja tylko chciałem... no wiesz. Bo tego... Spotkałem wczoraj dziewczynę.
Julia nastawiła radary.
     - No?
     - No i jak idiota nie wziąłem od niej namiarów - wyrzucił z siebie Buszu. - Ona mieszka w twojej klatce, nie kojarzysz?
Julka przymknęła oczy, opanowując chęć strzelenia Rafała w potylicę. Co za ślepy idiota!
     - Może trochę więcej danych? - poprosiła zimno.
     - Na imię ma Wera - odrzekł Buszu. - Blond włosy, szczupła, piękne oczy... I takie długie rzęsy...
     - Dobra, dobra - przystopowała go ruchem ręki. - Wiem o kim mówisz. To moja kuzynka, ale masz pecha.
     - Mam? - rozczarowanie upodobniło siatkarza do zbitego spaniela.
     - Masz - odparła Julka. - Ona już wyjechała do Warszawy.
Całkiem przypadkowo powiedziała w tym momencie szczera prawde, gdyż Wera faktycznie wyjechała z samego rana.
     Rafał zaklął szpetnie w myślach, wyzywając się od najgorszych kretynów. Jak mógł być takim debilem i fajtłapą?
    Julka nie wiedziała co począć w obliczu tej tragedii pomyłek. Czy powiedzieć Rafałowi prawdę, że to ona przypadkowo okazała się dziewczyną której szukał? Czy może iść w zaparte i udawać, że Weronika wyjechała do Warszawy?  Prawdziwa Weronika podsumowała całą sytuację jednym wyrazem. 

"Dziecinada"
    Stara, kochana Wera jak zwykle nie wiedziała o co chodzi Julce. A chodziło jej o to, iż nie chciała być traktowana jak gorąca laska w obłędnej sukience, którą można wykorzystać. Nie miała ochoty na pokazywanie się w tej wkurzającej tapecie i wystawianie się na widok publiczny jak towar w jednym z butików Galerii Rzeszowskiej.   Po co  umawiać się z kimś kogo kręcił jedynie jej wygląd zewnętrzny? Buszek rozmawiał z nią jako Julią a także jako Werą i nie połapał się po głosie że obie wersje to jedna i ta sama osoba. Jak to o nim musiało świadczyć? Był typowym facetem! Oczy skierowane na fajne ciałko i cycki. Tyle.
    Z drugiej strony jego wzrok po tym, gdy dowiedział się że Weronika wyjechała do Warszawy. On naprawdę  nie wyglądał jak samiec, który z braku laku chce zaliczyć pierwszą lepszą dupcię. Zależało mu na znajomości z Weroniką...to znaczy nią. Co za porąbana sytuacja! I co ona ma teraz zrobić? Udawać? Przyznać się? Czy pozwolić, żeby Buszek pocierpiał i zapomniał? A właściwie dlaczego ma cierpieć? W stroju wampa widział ją jeden jedyny raz a zauroczenie od pierwszego wejrzenia to mit, który można wsadzić między książki. Z zauroczeniem nie tworzy się związku. 





________________________________________________________________________

Dobra dałyśmy przysłowiowej d**y. Długo nas tutaj nie było, ale w końcu objawiamy się z nowym rozdziałem. Trzymajcie kciuki za nasz czas i sprzęt a rozdziały będą pojawiać się bardziej regularnie! 
                                                  Pozdrawiamy skruszone Fiolka&Martina :)