poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Rozdział XIV - A jednak potrzeba mi twoich słów i trzeba twojej pamięci.


   Po dłuższej chwili gdy "gumowe uszy" poszły do wodopoju, Julka postanowiła przerwać tę patową sytuację.
    - Jak tam Ignacy?- zwróciła się do Rafała.
Pogrążony w zadumie Buszek wrócił na ziemię patrząc na Julię swymi błękitnymi oczyma.
    - Gruby jak zawsze. Odchudzamy go z... - nie zdążył powiedzieć, widząc morderczy wzrok Julki.
    - Chcesz odchudzać brytyjczyka w dobrej kondycji bo jakaś cipcia tego chce?! - zasyczała jak grzechotnik. - Oni mieli rację że ta baba to homunkulus z móżdżkiem ameby!
    - Przynajmniej nie udaje kogoś kim nie jest!- wyrwało się siatkarzowi.
Oczekiwał że na jego głowę spadnie deszcz gromów, ale widział tylko łzy w jej oczach. Poczuł się jak ostatni bucyfał, nie potrafił znieść kobiecego płaczu.
    - Ustaliliśmy już że jestem patologiczną kłamczuchą a dla ciebie liczą się tylko cycki i pół kilo tapety. Masz co chcesz dlaczego ja w tym muszę uczestniczyć?!
    - Nie miałaś problemów z tym żeby na urodzinach Gacka iść ze mną do łóżka?!- odpowiedział na pytanie.- Przecież liczyły się dla mnie tylko twoje cycki! - ryknął jak ranny niedźwedź.
    - A tobie nie przecież jestem patologiczną kłamczuchą!
    - I tchórzem! Aż tak ci było źle?!- jego pytanie było tak cyniczne i wredne, że przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć.
Nie dała się jednak zbić z pantałyku, nie przez tego gamonia! Co ją to obchodzi, że zadaje się z idiotkami i zawala wszystko na jej kłamstw.
    - Pewnie! A ty biedny Busio- Misio musisz chlać i dupczyć dmuchane lale!
    - Jak się kłócą to jest moment przełomowy!- rzekł Kadziu z nadzieją w głosie.
Igła oderwał się od pałaszowania w-zki przyniesionej przez Julkę.
    - Ja bym nie był tego taki pewien. Ostatnio był głęboki ekhm przełom coś jak przełomy Hindukuszu i co?
    - Co? - zapytała niedoinformowana Jagna.
    - I uciekła zostawiając Busza gołego! - odpowiedział jej przyszły mąż.
Marian schowała twarz w dłoniach.
    - Nie no oni są jacyś dziwni. - jęknęła teatralnie. - Przecież nie można się kłócić o tak nieistotne pierdoły.
    - Ja myślę że między nimi jest jakieś kosmiczne nieporozumienie, ale sami się nakręcają i im to wszystko urosło do jakiś monstrualnych rozmiarów. - skomentowała to wszystko Iwona.
    - Ja też tak uważam. - poparła ją Jagna.
Tymczasem w łazience zapadła chwilowa cisza. Julka siadła na zamkniętym sedesie, ostentacyjnie odwracając się od Buszka. Ten oparł się plecami o ścianę i studiował z uwagą to swoje paznokcie, to kafelki na podłodze, to znów farbę na suficie.
    - Julka - przemówił znienacka.
Dziewczyna podskoczyła, nieomal spadając z tronu.
    - Jezu, nie strasz! - krzyknęła. - Co znowu chcesz?
    - No właśnie nie chcę cię straszyć, ale ja tych wariatów znam. Naprawdę mogą nas tu trzymać, dopóki się nie pogodzimy - rzekł, nie odrywając wzroku od podłogi.
Julia nic nie odpowiedziała, łypnęła tylko okiem.
    - Chcesz tu siedzieć godzinami? - kontynuował Busz.
    - To co, mam ci paść w ramiona i pobłogosławić na nowej drodze z panną Ponton?! - wybuchła Julka. - Po cholerę ty się chcesz z nią w ogóle żenić?!
    - Nie chcę - odparł po prostu. - Ona dostała parcia na biały welon.
    - No to czego jej tego nie powiesz?
Rafał westchnął, aż wiszący przy umywalce ręcznik się poruszył.
    - Właściwie to nie wiem - rzekł, drapiąc się w głowę. - Odkąd ty... znaczy my... no wiesz, wszystko mi wisi jak kilo kitu na agrafce.
    - I tak byś się załadował jak ten baran w małżeństwo z tym pustostanem? - Julka popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
    - Dlaczego wy wszyscy tak o niej źle mówicie? - oburzył się. - To miła dziewczyna!
    - Może, jak jej wyłączyć dźwięk i obraz - stwierdziła jadowicie. - Nie sądzisz, że skoro wszyscy ci to mówią, to może mają trochę racji?
Buszek wzruszył ramionami.
    - No szlag mnie zaraz trafi - stwierdziła Julia, zrywając się z sedesu. - Nie przypominam sobie, żebym ci na odchodnym jaja urżnęła, a zachowujesz się, jakbyś ich nie miał. Ogarnij się, na litość!
Siedzący przy salonowym stole spiskowcy tak pogrążyli się w rozmowie, że na moment zapomnieli o swych więźniach.
    - Ej, słuchajcie! - Kadziu zamachał nagle rękami.
Towarzystwo nastawiło uszy.
    - Nic nie słyszę - stwierdził Wrona.
    - Ja też nie - dodał Zibi. - Zupełnie cicho jest.
Zati poruszył wymownie brwiami.
    - To może się dogadali? - zasugerował.
Igła zamarł z widelczykiem uniesionym nad nie napoczętym kawałkiem wuzetki.
    - Może się godzą? - rzekł z nadzieją.
    - Albo siedzą i patrzą w ścianę - Iwona była sceptyczna. - Krzysiek, który to już kawałek?
    - Drugi, kochanie - zapewnił Krzysztof gorliwie. - Dopiero drugi zaczynam!
Jedna brew Iwony uniosła się wysoko.
    - Skarbie drogi - rzekła małżonka Igły. - Wyobraź sobie, że umiem liczyć. Zeżarłeś już trzy porcje wuzetki, a jesteś na diecie!
Bezceremonialnie zabrała mu talerzyk z ciastem sprzed nosa i wetknęła w ręce Konara.
    - Nie lubię słodkiego - rzekł Dawid zaskoczony. - Zati, chcesz? Ciasto jak u babuni!
    - Moja babunia nie piecze wuzetki - mruknął Paweł, biorąc się raźno do konsumpcji.

   W łazience znowu zapadła cisza, po tym jak Julka śmiertelnie obraziła męską dumę Rafała.
    - Masz zamiar tak się do nas nie odzywać? - zapytała "plecy" siatkarza.
Buszek  lekko drgnął.
    - Po co mamy rozmawiać, jeśli nasza wymiana zdań za każdym razem przeradza się w kłótnię?
Julka uśmiechnęła się pod nosem.
    - Znasz takie powiedzenie kto się czubi ten się lubi?- dziewczyna chciała rozładować jakoś atmosferę.
    - A my się lubimy? - odpowiedział pytaniem. - Bo póki co dobrze wychodzi nam tylko seks. - zakpił.
    - Touché.
    - Nie będzie damskiej obrazy?- zdziwił się.
    - A powinnam się obrazić? Przecież to prawda. Jedyne co nam wyszło w mojej sieci kłamstw to seks.
    - Kpisz. - odpowiedział cicho.
    - Nie kpię. Ale skoro sytuacja się rozjaśniła to pomyślmy jak wyjść z tej łazienki.

    Jakiś kwadrans później silną grupę zebraną w salonie oderwało od kawy i dożerania reszty wuzetki oraz świeżo otwartej paczki delicji wołanie zza drzwi łazienki.
     - Ej, wy tam! - Buszek buczał jak syrena przeciwmgielna. - Może nas wypuścicie?
    - A dogadaliście się? - zapytała srogo Marian.
Na chwilę zapadła cisza. Wszyscy patrzyli w skupieniu na drzwi, prócz Igły, który korzystając z nieuwagi małżonki wrzucił do ust całe ciastko.
    - Dogadaliśmy! - zabuczało wreszcie.
    - Niech Julka przyświadczy - zażądał stanowczo Zati.
    - Przyświadczam - ryknęła Julia z godnością. - Dogadaliśmy się. On obiecał, że rzuci tego stwora z innej planety, ale tak zaraz w ramiona sobie nie padniemy. Potrzebujemy czasu. Nie w łazience!
    - No dobra, to chyba można ich wypuścić? - Jagna szturchnęła Andrzeja.
    - Ja ich wypuszczę - Kadziu przemierzył drogę do łazienki pięcioma wielkimi krokami. - Ale Buszu, najpierw mi przysięgnij, że zaczniesz używać mózgu!
    - Otwórz wreszcie! - zniecierpliwił się Rafał.
    - Najpierw przysięga! - zarządził Łukasz.
    - No przysięgam, będę używać mózgu! - jęknął Buszu. - Otwieraj!
Kadziu ceremonialnie otworzył drzwi. Towarzystwo zagapiło się w łazienkę jak w Monę Lisę, tymczasem Krzysio zmagazynował w paszczy dwie następne delicje.
    - Wy to jesteście porąbani - rzekł Buszek, wyłaniając się na światło dzienne.
    - Trzymamy cię za słowo - oznajmił srogo Kadziu. - Co nie, Igła?
    - Phmffff - odparł Krzysztof, usiłując przełknąć wszystkie ciastka naraz.

    Towarzystwo wzajemnej adoracji- jak nazwali ich nieszczęśliwie zakochani, przez cały wieczór obserwowali sytuację niczym stado jastrzębi.
Czas dłużył się jak rozwinięta rolka papieru toaletowego, tym bardziej wtedy gdy trzeba udawać cudowne pogodzenie i naprawę związku.
Sama obecność Buszka wywoływała w Julce mieszaninę uczuć, kotłujących się wewnątrz niej.     Najgorsza była niemożność ich ujawnienia, nawet przed siedzącym obok niej brunetem z krwistym rumieńcem na porcelanowych policzkach.
    Podobne emocje miotały Buszkiem czego skutkiem był ten potworny rumieniec na jego twarzy. Czuł że płonie od palców u stóp po cebulki włosów. Powinien panować nad emocjami i być odporny na stresujące sytuacje. Wolałby teraz grać na boisku niż siedzieć pod ostrzałem kilku par oczu.
    - Nie mogę!- ledwo wytrzymał. - Możecie przestać gapić się na nas jakby nam wyrosły rogi?!
    - Poroże to rośnie tej lampucerze w Kędzierzynie. - mruknął pod nosem Igła.
    - Krzysiek!- szepnęła ostrzegawczo Iwona. - Opanuj się! Sacharyna ci łeb zalała?
    - No co?
    - Jajco. - nie wytrzymała jego małżonka.
    - Jakie znowu jajco? - pożalił się Krzysiek. - Jajek też mi zabraniasz!
Iwona zakryła twarz dłonią, w geście powszechnie znanym jako facepalm.
    Wreszcie, ku niewypowiedzianej uldze Julki i Rafała, Marian dała sygnał do zakończenia imprezy. Gdy ostatni gość opuścił progi mieszkania Bartmanów, Zbyszek opadł na kanapę i nalał sobie wina.
     - Nie wiem, czy to taki dobry pomysł - mruknął. - Oni mi coś podejrzanie wyglądali.
Jego ukochana ujęła się pod boki.
     - A co ty się tak rozsiadasz? - zapytała. - A kto to wszystko sprzątnie?
Zbysio zamrugał, spłoszony, zza okularów.
    - Ja? - rzekł niechętnie.
     - No właśnie!
    Z westchnieniem wstał, pozbierał naczynia i pomaszerował z nimi do kuchni. Tymczasem Marian zasiadła w ulubionym fotelu i wypiła pozostawione przez niego wino.
    Do porzucenia swojej dmuchanej piękności Rafał przygotowywał się wewnętrznie przez prawie tydzień. Szczęśliwie wyjechała akurat na jakieś tajemnicze kursy modelingu, co pozwoliło mu na ogarnięcie swojego wnętrza i szalejących w nim emocji.
    Owszem, przyznawał to sam przed sobą, związek z tą dziewczyną był dla niego sposobem na ucieczkę przed tym, co czuł po rozstaniu z Julką, a w co nie bardzo miał się ochotę wgłębiać. Owszem, postępował jak kretyn, owszem, o mało się idiotycznie nie ożenił z kimś, z kim żenić się nie powinien, bo nie pasowali do siebie w stopniu wręcz masakrycznym. Niemniej jednak zerwanie to nic przyjemnego, nawet jeśli jest konieczne, a Rafał czuł się jak ostatni buc, cham i żłób.
    Zebrał się jednak w sobie i gdy "niunia" po kursie zechciała nawiedzić jego mieszkanie i umościć się na kanapie, głosem zaledwie nieco drżącym wygłosił do niej przemowę o niedopasowaniu, o tym, że nie chce jej uszczęśliwiać i innych takich tam.
     - Doszedłem do wniosku - zakończył, korzystając z tego, że dziewczynę zupełnie zamurowało. - Że jedynym rozsądnym wyjściem jest abyśmy zostali przyjaciółmi.
"Niunię" nagle odblokowało.
     - Przyjaciółmi? Ty dupku! - wrzasnęła. - Ty świnio! Wykorzystałeś mnie i porzucasz! A ja głupia myślałam, że się ze mną ożenisz! Wykorzystałeś moją naiwność! A mogłam się zająć tym reżyserem, zamiast marnować czas na ciebie, ty padalcu jeden, ty!
Sięgnęła po stojącą na podłodze obok kanapy torebkę i zerwała się, spychając ze stołu wazonik, który oczywiście potłukł się w drobny mak.
    - A masz! - rzekła mściwie.
Busz otworzył usta, ale od wydania z nich dźwięku powstrzymał go palec z tipsem o rozmiarach łopaty, który wyrósł mu przed nosem.
    - Ani słowa więcej - warknęła jego teraz już była dziewczyna. - Do drzwi sama trafię!
Odprowadził ją mimo wszystko i stał jeszcze na progu, gdy jego była, schodząc po schodach, sięgnęła do torebki, by wyjąć z niej telefon.
Sięgnęła i na moment skamieniała.
Potem powoli wyciągnęła dłoń z tkwiącym w niej smartfonem, z którego ściekał jakiś płyn.
    - Ten jebany pchlarz naszczał mi do torebki - rzekła ze zgrozą.
    - Mówiłem, żebyś jej nie stawiała na podłodze - wyrwało się Rafałowi.
    - Nigdy więcej się do ciebie nie odezwę - oznajmiła. - Na pewno kazałeś mu to zrobić!
Rafał wrócił do mieszkania, starannie zamykając za sobą drzwi. Ignacy leżał rozciągnięty na całą długość na kanapie. Wyglądał zupełnie jakby się uśmiechał.
__________________________________________________________________________
Witajcie!
Wracamy z kolejnym rozdziałem po dłuższej pisarskiej impotencji. 
                                                                   Pozdrawiamy F&M :)

PS. Jeśli macie jakieś pytania to prosimy na asku albo wywiaderze!

http://www.wywiader.pl/fiola