poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział XII - " Znów pragnę ciemnej miłości, miłości która zabija."



    Rafał bez wahania podążył za Julką wzbudzając w znajdujących się wewnątrz damskiej toalety kobietach konsternację.
    - Nie pomylił pan czasem toalet?- zapytała jedna z nich.
    - Nie. Szukam dziewczyny w czerwonej sukience. - rzekł z mocą. - Widziałem jak tu wchodzi.
Kobieta uśmiechnęła się kpiąco.
    - No to nieźle narozrabiałeś. - zauważyła złośliwie. - Jest w ostatniej kabinie. - powiedziawszy to poklepała go współczująco po ramieniu kierując się do wyjścia. Reszta dziewczyn momentalnie skończyła "pudrowanie nosków" i szybciutko zmyły się z pola widzenia.
    Rafał ruszył przed siebie słysząc pochlipywanie dochodzące z ostatniej kabiny. Ta na jego szczęście nie była zamknięta a w środku ukazała mu się zapłakana Julka z rozmazanym makijażem. Spojrzała na niego swymi błękitnymi oczami, wyjątkowo nieskrytymi przez okulary.
    - Co tu robisz?!- ocknęła się z zamyślenia. - Przyszedłeś się nade mną pastwić ? Nie wystarczy ci że zrobiłam z siebie pośmiewisko? Po co pchałeś się do niego z łapami?
    - Obmacywał cię. - mruknął Rafał. - Prawie wsadził ci rękę pod sukienkę.
Julka ze złości skoczyła na równe nogi. Nawet na dziesięciocentymetrowych szpikach sięgała mu zaledwie do brody. Zadarła głowę mierząc Buszka złowrogim spojrzeniem.
    - Co cię to obchodzi?! Zostawiłeś mnie! Mam prawo robić co chcę! - wrzasnęła.
    - Ja sam nie wiem kogo zostawiłem Julię czy Weronikę?!- wściekł się. - Zagrałaś na moich uczuciach!
    - Mam się kajać na kolanach?! Miałam swoje powody, przypominam ci tylko że nie zainteresowałeś się okularnicą ochlapaną na kolorowym moście, tylko blondynką w czerwonej sukience. Zapomniałeś jak prosiłeś mnie o kontakt do bogini Weroniki? Pomyśl jak wielkie było moje upokorzenie gdy wiedziałam że zamiast w oczy patrzysz mi w cycki ,a właściwie nie mi tylko wyimaginowanej Werze!
Buszek spłonął rumieńcem, owszem było mu wstyd, ale to uczucie zdominowała wściekłość na Julkę, siebie i całą tą popapraną sytuację.
    - Kobieto!- złapał ją za ramiona. - Nie zauważyłaś że zapomniałem o Weronice ponieważ zadużyłem się w Julce- drwalu?! Jak ostatni idiota miałem wyrzuty sumienia, że zrobiłem Weronice nadzieję!
    Dziewczyna czuła na swoich nagich ramionach ciepło dłoni siatkarza, miała ochotę przysunąć się bliżej, ale rozum podpowiadał jej coś innego. Była przecież wściekła na niego!
    - Zostaw mnie!- próbowała się cofnąć ale Rafał nie miał zamiaru ustąpić. Przyparł ją do ściany, pochylając się nad nią niczym olbrzym.
    - Musimy to sobie w końcu wyjaśnić. - rzekł z mocą.
Jego wargi były tylko kilka centymetrów od jej rozchylonych ust. Czuła bijące od niego ciepło , woń perfum mieszała się z zapachem jego ciała. To wszystko działało na pannę Płanetę niczym najskuteczniejszy narkotyk. Pod wpływem jego dotyku jej ciało zamieniało się w bezwolną masę.
    - Nie chcę. - jęknęła ostatkiem sił, ale jej protest został zagłuszony pocałunkiem Buszka.
Nie był to zwyczajny pocałunek, ale gorąca i niezwykle erotyczna pieszczota. Całował ją zachłannie jak spragniony wędrowiec odnajdujący wodę na pustyni. Nie mógł oderwać się od jej ust, czuł że zaraz zwariuj. Tygodnie bez niej odcisnęły na nim piętno goryczy i żalu, ale w tym momencie nie miało to dla obojga żadnego znaczenia. Liczyło się tylko tu i teraz, dwoje ciał złączonych w odwiecznym miłosnym uścisku. Jak dwie pasujące do siebie połówki jabłka. Wcześniej oboje uważali że uczucie nie może być tak oślepiające i destrukcyjne. Kłamstwo bolało, ale nie potrafiło pohamować siły uczuć uwalniającej się niczym spieniona rzeka wybudowanej tamie.
    Ową powódź namiętności przerwała im nagle wielka łapa, klepiąca Busza po ramieniu. Rafał wypuścił Julię z objęć i odwrócił się do stojącego za nim faceta, nieco tylko mniejszego od Giewontu, składającego się głównie z wyhodowanych na sterydach mięśni, opiętych czarną koszulką z napisem Security i uwieńczonych głową tak łysą, gładką, lśniącą i okrągłą jak bilardowa kula.
    - Te, koleś - zagaił człowiek - góra. - To jest damski kibel, a ty mnie czegoś na laskę nie wyglądasz.
    - Już wychodzimy - uprzedziła Julia, ciągnąc Rafała za rękę. Ostatnie czego jej teraz było trzeba, to awantura z udziałem tego łysego brojlera.
    Rafał dał się posłusznie wyprowadzić na korytarz, a potem przejął inicjatywę, idąc , zamiast w stronę rozjazgotanej muzyką i głosami bawiących się ludzi sali głównej, w przeciwnym kierunku, w półmrok korytarza, a potem do pokoju, umeblowanego trzema czerwonymi skórzanymi kanapami i jednym wielkim telewizorem.
Jeśli pytanie "Co my właściwie robimy" zawitało bodaj na moment w głowie Buszka albo Julki, z całą pewnością żadne z nich nie usiłowało udzielać na nie odpowiedzi, zamiast tego wymiatając niewygodne myśli w najciemniejsze zakamarki umysłu. Julka skwapliwie przekręciła klucz, który uprzejmie tkwił w zamku, a Rafał wrócił do czynności, które przerwał mu napakowany łysol.
To znaczy do całowania Julki.
I nie tylko całowania.
    Pożerali się oboje zachłannie, spragnieni siebie do granic, pchani namiętnością i buzującym we krwi alkoholem. Elementy garderoby latały w powietrzu i zaściełały meble oraz podłogę, gdy oni pospiesznie wdzierali się na szczyty rozkoszy, wciąż głodni siebie, wciąż nienasyceni, jakby tą namiętnością próbowali na chwilę zasypać dzielącą ich przepaść.
    Wreszcie, wśród ostatnich jęków i spazmów, płomień dogasł. Oboje zasnęli, wyczerpani, wtuleni w siebie na jednej z czerwonych kanap, otoczeni porozrzucanymi ciuchami.
Jakieś pół godziny później zawiana Julka straciła we śnie równowagę i zjechała  z kanapy, by gołym tyłkiem wylądować na lodowatych płytkach posadzki. To ją otrzeźwiło definitywnie.
    Spojrzała na odzieżowe pobojowisko, na śpiącego, potarganego Buszka, wciąż z ceglastymi rumieńcami rozkoszy na policzkach i dotarło do niej co właśnie zrobiła.
Mało, że po pijaku dała w mordę Oliwierowi, młodemu wilkowi warszawskiej finansjery, który to wilk niechybnie ją obgada przed każdym, kto zechce słuchać, to jeszcze uprawiała seks z Buszkiem.
Z Buszkiem.
Z ostatnim facetem, z którym powinna była robić coś takiego.
Przecież między nimi wszystko skończone, przecież okazał się, jak każdy chłop, pacanem, któremu cycki padły na mózg. No i proszę, padły znowu, a ona pozwoliła mu zrobić co chciał, ba, brała w tym aktywny współudział!
Idiotka.
Monumentalna idiotka.
    Na paluszkach i po cichutku pozbierała odzież i ubrała się. Zatrzymała się przed drzwiami, zawahała się i miłosiernie przykryła gołego Busza jego własną koszulką.
A potem ulotniła się czym prędzej, z pokoju i z klubu.

    Jakiś czas później do przytłumionych zwojów świadomości Rafała przedarła się rzeczywistość. Jakimś cudem w pokoju włączyła się klimatyzacja kierując podmuch powietrza wprost na jego ledwo co okryte ciało. Zimno zmusiło go do otworzenia oczu i zorientowania sie w sytuacji. Ze zdziwieniem zaobserwował brak Julii i swoje odzienie porozrzucane na podłodze. Niech to szlag! Po raz kolejny zadrwiła z niego!
    Zgramolił się z sofy zasłaniając strategiczne miejsca trzymaną w ręku koszulą. W tym momencie drzwi pomieszczenia otworzyły się a w progu wyrósł Andrzej Wrona dziwacznym wąsem.
O plecy zszokowanego Wrony odbił się niczym od ściany Karol Kłos, również wysłany jako poszukiwacz zaginionego Buszka. Reszta ekipy przeczesywała pomieszczenia na dole, głównie za sprawą zaniepokojonego Konara.
    - Busiaczku dobrze się czujesz?- zapytał rozbawiony Wrona.
    - Może wietrzy sejf z klejnotami rodowymi?- zapytał ni stąd ni zowąd Igła wkładając głowę pod ramię Mistrza. Ku ogromnej uldze Buszka nie miał ze sobą kamery.
    - Możecie wyjść?- lico Rafała przybrało ceglany wygląd.
    - Gdzie jest Julka?- zapytał Kłos.
    - Uciekła. - mruknął Buszek chowając się za czerwoną kanapą i wkładając odnalezione za nią bokserki.
    - Ja też bym uciekł od takiego romantyka. - wypsnęło się Igle.
    - Krzysiu nie przeginaj.- Andrzej pomny swoich ekscesów sprzed roku próbował rozluźnić atmosferę. Wiedział jak to jest gdy zdrowy rozsądek zostaje przytłumiony uczuciem a jednocześnie nieporozumienia i zwyczajna głupota niszczą związek. Wszyscy chcieli dla niego dobrze tylko on nie chciał słuchać głosów doradców. Faceci już tacy są uparci i nie dający sobie pomóc a dotychczas łagodny Busz nie był żadnym wyjątkiem.
    - Ja nic nie mówię przecież! - zdziwił się libero, demonstrując niewinny błękit spojrzenia.
    - Zamknijcie się wszyscy, co? - poprosił Buszek mało uprzejmie, wciągając na siebie koszulkę. - Muszę się napić.
    - Jakby za mało już nawywijał po pijaku - wymamrotał Igła, przystępując do odwrotu.
    - Zrzędzisz jak stara baba - idący za nim Wrona jednak dosłyszał. - Przecież nic takiego się nie stało.
    - Nie stało, nie stało - mruczał Krzysio, wyraźnie niezadowolony. - Tylko potem do mnie nie przylatujcie, że trzeba Buszka ratować!
    - Co on taki marudny dzisiaj? - już przy barze Kłos postukał Andrzeja w ramię.
    - Iwonka go przestawiła na jakąś nową super dietę - wyjaśnił Wrona. - Formę ma po tym jak szatan, zgubił oponkę, ale ciągle zły chodzi.
    - Też byłbyś zły - tym razem słuchem Supermana popisał się Igła - gdyby ci kazali żreć w kółko buraki.
    - Lewy żre i nie narzeka - zauważył złośliwie Wrona.
    - Akurat! Facet siedzi w Bawarii i nie podżera sznycli na boku? - zarżał radośnie cokolwiek wstawiony Zati. - Nie wierzę!
    - No ten mi będzie teraz, kurwa, o sznyclach nawijał! - rzeszowski libero teatralnie wyrżnął głową o lśniący blat baru.

    Po szaleństwach tamtej nocy Julia odzyskała nieco zdrowego rozsądku. Zdecydowanie ograniczyła balowanie i konsumpcję napojów wyskokowych, jak też i randki, zwłaszcza z rekinami finansjery oraz prawa. To ostatnie poszło jej tym łatwiej, że obrażony Oliwier wyrobił jej opinię osoby niezrównoważonej i nie doceniającej prawdziwych mężczyzn.
Aby zagłuszyć bóle natury sercowej rzuciła się na odmianę w wir pracy, grzebiąc się bez reszty w paragrafach i papierzyskach.
    Tymczasem Buszek nie zamierzał ograniczać niczego, dalej żyjąc dosyć rozrywkowo. Bujał w wolnych chwilach po knajpach i klubach, a że znany sportowiec stanu wolnego to nader pożądana zwierzyna na rynku matrymonialnym, przeto szybko zaczął za nim podążać sznur łowczyń.
    Pewnego jesiennego popołudnia, przechodzącego w wieczór, Jagna i Marian siedziały sobie nad butelką wina w luksusowym apartamencie państwa Bartmanów. Bliźniętami Wronów zajmował się, z racji wolnego dnia, szczęśliwy tatuś, który do pomocy zwerbował Kłosa, twierdząc, że skoro Karol nosi się z zamiarem oświadczyn, powinien wiedzieć w co się pakuje.
Panie konsumowały niespiesznie wino, pogwarzając i, zwyczajem ludzi współczesnych, zaglądając od czasu do czasu w urządzenia elektroniczne, jedna mianowicie w komórkę, druga w tablet.
    - Karol odpadł przy zmianie pieluchy - zachichotała Jagna, czytając kolejny raport od Andrzeja. - Twierdzi, że nie godził się na pracę z bronią masowego rażenia.
    - Faceci to mięczaki - orzekła Marian. - Co oni by zrobili, gdyby mieli co miesiąc znosić okres?
    - Wszyscy?
    - Co wszyscy?
    - Wszyscy to mięczaki? - zapytała podchwytliwie Jagna.
    - No raczej - Marian dolała sobie wina. - Tobie też?
    - Poproszę. A myślałam, że twój Zbysiunio - niunio to superman bez wad.
    - Ty się nie nabijaj ze Zbysiaczka! - zaprotestowała Ruda. - On jest cudowny!
    - Dobra, już nic nie mówię - Jagna przezornie wypełniła usta winem.
Przez chwilę trwała cisza, przerwana nagłym prychnięciem, głośnym jak wydech płetwala błękitnego.
    - Chusteczkę! - wrzasnęła Marian. - Cholera, tablet se oplułam!
Jagna podała całe pudełko, z którego Ruda poczęła wydzierać białe kłęby, osuszając nimi gorączkowo urządzenie.
    - Dlaczego właściwie marnujesz dobre wino? - zainteresowała się. - O niszczeniu tabletu nie wspomnę.
    - Nic mu się nie stało na szczęście - odparła Marian. - No sama zobacz!
Na ekranie widniał Buszek, w przypominającym chwyt zapaśniczy uścisku jakiejś brunetki, z pontonami zamiast ust i bojami w tym miejscu, gdzie normalne kobiety mają piersi. Oblicze damy zdobił misterny makijaż, z gatunku tych aplikowanych łopatą. Zaopatrzony w niezliczone emotki i serduszka podpis głosił: "Ja i mój Busio-Pysio".
    Tablet Marian miał szczęście, że Jagna w chwili zobaczenia zdjęcia nic nie konsumowała. Narzeczona Wrony niechybnie zadławiłaby się na śmierć, zamiast tego ryknęła niepohamowanym śmiechem. Po chwilowej głupawce, która udzieliła się także Rudej poinformowały swoich mężczyzn a także Krzysztofa o znalezisku.
    Krzysiek w chwili otrzymania screena mms'em usiłował cichcem skonsumować leżącą w lodówce kiełbasę z dzika.
    - Chryste Nazarejski! Co to za monstrum?! - wypsnęło mu się dość głośno, przez co zaalarmowana wrzaskiem męża, Iwona wpadła do kuchni nakrywając go na kulinarnym grzeszku.
    - Znowu wyżerasz w nocy z lodówki?- zapytała biorąc się pod boki. - Chcesz żeby wołali na ciebie Jojo Oponiarz? Krzysztofie, zlituj się dobijasz czterdziestki i organizm już to wie!
    - Tylko nie czterdziestki! - sapnął Igła.- W maju skończę trzydzieści osiem!
    - No właśnie! A jak już podjadasz to nie musisz budzić dzieci! Sebastian ma jutro próbny testy do gimnazjum!
    - Babo! To znaczy żono patrz co mi wysłała Jagienka z Rudą! - pokazał żonie mmsa zanim ta obraziła się za "babę".
Iwona przeżegnała się z nabożną czcią.
    - Krzysiu co to jest?
    - To jest laska Buszka. - odparł ze zgrozą Ignaczak.
    - A co z Julką z Resovii?
    - Rozstali się, przecież wiesz że zwolniła się a Rafałek doznał załamania.
    - Jak widzę załamanie rzuciło mu się na mózg. - skomentowała złośliwie pani Ignaczak.
    - Ja też jestem zdziwiony. Gdybyś mnie rzuciła znalazłbym sobie lepszą niż ta....auuuuu! - zawył po ciosie w ucho. - Chciałem powiedzieć że walczyłbym o ciebie jak lew!
    - Już ja wiem co chciałeś powiedzieć Krzysztofie.

_______________________________________________________________

Witajcie! 
Przybywamy ze świeżutką dwunastką. 
Miłego czytania! 
                                                                              F&M :)

10 komentarzy:

  1. Tęskniłam! Jak dobrze, że pojawił się ten cudny rozdział :) Chociaż miałam nadzieję, że Buszek trochę pocierpi. No chyba, że ta "piękność" go trochę zmęczy :D Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak fajnie :) bardzo dużo się dzieje. Rozdział mimo wydarzeń między Julką a Rafałem, bardzo mi się podobał :)
    Czekam na następny :)
    Pozdtrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamo, myślałam, że Rafałek jednak troszeczkę mózgu posiada. A tu taka baloniara? x.X Rafale, trzy razy nie, tej pani już podziękujemy.

    Czy tutaj naprawdę będzie musiało dojść do tragedii, żeby ta dwójka wreszcie sobie wszystko wyjaśniła?
    Ale skoro razem pofiglowali, to z pewnością nie są sobie obojętni...
    Chyba po prostu potrzeba trochę czasu. I szczerej rozmowy między nimi.

    Krzysiu, Ty się nie wyrażaj tak o swojej żonie, bo zaraz i Ciebie trzeba będzie ratować... ;x

    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miłość naprawdę robi papkę z mózgu. Co jak co, ale tykać się jakiejś pontoniary z gładzią szpachlową zamiast makijażu i pustostanem pod kopułą to już szczyt desperacji. Busz Lee chyba nie mógł niżej upaść.
    Ach, szkoda, że Julka uciekła, tym samym komplikując sytuację jeszcze bardziej. Niech ktoś ich zamknie w jakimś pomieszczeniu bez okien i klamek, bo przecież jak się zostawi tę dwójkę samopas, to nigdy się nie dogadają!
    Kiełbasa z dzika? Nie, wcale nie pomyślałam o Martynie i pewnym przyjmującym :D Mam nadzieję, że nasz Dzik aż tak nie dał się we znaki pani fotograf :P
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tymi wstawkami o Igle to wygrałyście! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Te wasze rozdziały są lekiem na całe zło i na zły humor. Dziękuję Wam, jesteście niesamowite! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie napisany.Nie wiadomo bo ostatnio rozdział pojawił się na I see...a rozdziały pojawiają się zamiennie.

      Usuń

Posty w stylu: "Świetny blog zapraszam do siebie" są przez nas kasowane a blogi z linku ignorowane.