poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Rozdział XV- Przyjdź dobra śmierci rozrzutna bądź jak noc sierpniowa.



Dni snuły się mozolnie jak pielgrzymka na Jasną Górę, pogodna jesień przerodziła się w zimę. W styczniu reprezentacja po ciężkich bojach wydarła "bilety" do Tokio, gdzie w maju mieli bić się o bilety do Rio.
Kędzierzyn z Rafałem na pokładzie niepodzielnie rządził i dzielił w lidze powoli dążąc do wygranej i przełamaniu hegemonii Resovii i Skry.
Julka, zajęła się robieniem aplikacji, zupełnie rezygnując z jakiegokolwiek życia towarzyskiego. Na szczęście Marian wybyła z ukochanym Zbysiaczkiem do Chin a Jagna w tygodniu balansowała pomiędzy Łodzią gdzie aktualnie pracowała a Bełchatowem w którym grał Wrona.
Oboje szykowali się do rychłego weseliska, mającego odbyć się w niedzielę Wielkancną a na którą została zaproszona również Julka. Sęk w tym że zaproszenie obejmowało również Rafała z którym co prawda była w kontakcie, ale w żaden sposób nie można było o nich mówić para.
Po kilku kłopotliwych rozmowach doszli do wniosku, że lepiej będzie, jeśli stawią się na weselu Wrony i Jagny jako para, jeśli bowiem przyjadą solo i odrębnie ich troskliwi przyjaciele mogą znowu zechcieć zamknąć ich w wychodku, albo innym składziku na szczotki. Buszu i Julka woleli się zatem poświęcić i poudawać przez ten jeden wieczór, że są parą.
Wesele, odbywające się w sierpeckim skansenie, przebiegało wspaniale. Rafał w smokingu i zrobiona na wielki dzwon Julka wzbudzili zachwyt towarzystwa i zostali skrzętnie obfilmowani, od stóp do głów, przez Igłę.
Impreza się rozwijała, tańczono, śpiewano, jedzono, przy czym Lewy, aby spożyć tort, wlazł w chwili nieuwagi małżonki pod stół, bo gdy chciał dokonać konsumpcji jawnej, został przez Annę zamordowany wzrokiem. Zibi i Wrona prześcigali się w zabawnych anegdotkach i dowcipach, Igła podbierał im puenty, jednym słowem było wesoło.
Rafał, nieco melancholijnie, obserwował Dzika i jego nową partnerkę, Martynę. Jak między nimi iskrzyło! Przysiągłby, że gdyby nie wymogi przyzwoitości rzuciliby się na siebie nawzajem tu i teraz. Też by chciał, żeby mu tak iskrzyło i żeby Julia pożerała go takim zachłannym wzrokiem, jak Martyna Michała. Tymczasem wszystko się popieprzyło i ze strony Julki mógł co najwyżej liczyć na chwilę chłodnej uprzejmości.
-Busiu pysiu, coś taki smutny? - zagaił Zati, któremu nieco szumiało już w głowie.
- Nie jestem smutny, po prostu myślę - wykręcił się Rafał, szukając spojrzeniem Julii, która odpłynęła gdzieś na parkiet.
- Nie myśl tyle, bo ci się wszystko w głowie pokiełbasi! - zarżał Paweł, klepiąc go po plecach. - Wypijmy za zdrowie młodych!
Nalał Buszkowi i sobie wódki do kieliszków.
- No, Puszku okruszku, jedna mała wódeczka jeszcze nikomu nie zaszkodziła - zakomenderował.
Tak rozbawiony Zati to był rzadki widok. Rafał posłusznie uniósł kieliszek i wypił.
W tym momencie ujrzał Julkę, w objęciach jakiegoś wysokiego blondyna. Nie znał gościa, coś mu się mętnie przypominało, że to jakiś pociotek Wrony. Orkiestra grała przytulańca, na parkiecie kołysały się same pary, Dzik, całujący zachłannie swoją Martynę, Zbychu, którego Marian oplotła jak bluszcz pień dębu, państwo młodzi... I Julia. Julia z tym wronim pociotkiem, tak jakoś wpatrzona w tego blondyna, że Rafałowi robiło się nieprzyjemnie.
Odwrócił się plecami do parkietu i niemal nadepnął na koczującego pod stołem Lewego, który teraz pożerał schab w cieście i sałatkę jarzynową z majonezem, korzystając z tego, że Ankę ktoś obtańcowywał.
Szczęśliwie superrozmowny po wódeczce Zati wciągnął w konwersację Bienia, Szalupę i Możdżona i Rafał mógł przestać myśleć o Julii, przynajmniej na chwilę.
Tymczasem Julka została porwana przez kuzyna Wronki do foyer hotelu w celu rozmowy. Marek, kuzyn przyrodniego brata Andrzeja był weterynarzem jak rodzice Julki i okazało się że miał standninę koni w Bieszczadach.
- Zapraszam do siebie do Arłamowa. - uśmiechnął się ukazując rząd bielutkich zęb
ów. - Co prawda nie ma takich luksusów jak w słynnym hotelu, ale dysponuję innymi atrakcjami.
- Naprawdę?- zaśmiała się Julka. - Może zagadałabym z Jagną i Marian to wziełybyśmy bliźnięta na wypad.
- Pewnie. Jestem za. A twój chłopak nie będzie miał nic przeciwko?
- Buszek? A nie on jest zajęty w Kędzierzynie nie mieszkamy ze sobą na co dzień. Właściwie to nigdy ze sobą nie mieszkaliśmy. - rzekła smętnie. - Ale to długa i dość skomplikowana historia.
- No nie...- błękitne oczy Marka zabłysły przekorą. - Żeby mieć taką dziewczynę i nie być o nią cholernie zazdrosnym to trzeba być frajerem albo płonącą torbą.
- Płonącym czym?
- Tak mówią gimbusy które przyjeżdżają do mnie na wycieczki.
Julia zaśmiała się w głos, jednocześnie obserwując jak Misiek Kubiak ze swoją Martyną zmierzają w stronę windy. Czule objęci ledwo wytrzymywali żeby nie rzucić się na siebie.
Ona też mogła być w takiej sytuacji gdyby oboje z Rafałem nie byli tak uparci. Wybudowali między sobą niewidzialny mur, który w ciągu ostatnich miesięcy jeszcze bardziej się umocnił. Byli dla siebie uprzejmi, wymieniali się smsami, mailami, czasami rozmawiali na skypie, ale było to tylko kurtuazyjne konspirownie przeciw reszcie. Musieli udawać parę żeby reszcie nie przyszło do głowy znowu ich gdzieś zamykać.
Tymczasem Buszu, rozgrzany wypitą z Zatim małą wódeczką, która, jak powszechnie wiadomo, jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła, zaczął się rozglądać za Julką, która teraz znikła mu zupełnie z pola widzenia. Co gorsza zniknął także piekielny blondyn, z którym jakiś czas temu tańczyła.
Lustracja sali biesiadnej wykazała niezbicie, że tam nie było ani Julki, ani blondasa. W spokojnego zwykle Buszka jakby diabeł wstąpił, albo jakby w jego wnętrzu przebudził się pan Hyde. Ze zmarszczoną brwią, pioruny miotając z oczu, Rafał wypadł do foyer. Chwilę trwało, zanim zlokalizował Julkę i Marka, siedzieli bowiem na przytulnej kanapce, ukrytej za ścianą zieleni. Gdy jednak ich znalazł, krew w nim zagrała, bo siedzieli tak jakoś ku sobie pochyleni, roześmiani, tacy... intymni jacyś.
- Nie przeszkadzam w randce? - zapytał, głos nasączywszy jadem godnym grzechotnika.
Marek poderwał się z kanapy, unosząc w górę obie dłonie.
- Spokojnie, stary, tu nic nie zaszło - zapewnił. - Tylko rozmawiamy.
Buszu wysunął zaczepnie szczękę.
- A ja sobie nie życzę - rzekł - żebyś w ten sposób rozmawiał z moją kobietą.
Spojrzenie Julii mogłoby zamrozić na kamień rozpalony piec hutniczy.
- Rafał, uspokój się - warknęła.
- Jestem bardzo spokojny - odparł Rafał. - Tak spokojny, że nawet nie dałem mu w ryja.
- Hola, hola, bez przesady - zaapelował Marek. - Chyba powinieneś nieco ochłonąć.
- Chyba powinieneś stąd spierdalać - odparł Buszu, mrużąc oczy.
Panowie mierzyli się wzrokiem, Julia zaś wykonała facepalma.
- Wyjdziesz sam, czy mam ci pomóc? - naciskał Buszek.
- Co tu się dzieje? - spokojny głos Możdżonka rozległ się znienacka nad ich głowami.
- Rafałowi odwala - odparła cierpko Julia. - Zamienił się w zazdrosnego jaskiniowca, tylko patrzeć jak przyłoży Markowi maczugą.
- Przyłożę, jak się od Julii nie odczepi - warknął Rafał.
Możdżon, który wpadł na całą grupę przypadkiem, wracając z tego miejsca, gdzie król chadza sam, głęboko westchnął.
- Buszu, ochłoń - zalecił. - Przekażcie sobie znak pokoju i idziemy na salę.
- Hosanna hej sanna sanna hosanna hej sannna. Buszu jeśli chcesz powalcz o mnie też...- zanucił Kadziu wyłaniający się zza wielkiej palmy w rogu foyer.
Buszek okręcił sie na pięcie jak niezadowolona primobalerina sadząc astronomicznie wielkie kroki. Za nim podążył Możdżon próbując mu coś wytłumaczyć, Julka zaś wymigała się od towarzystwa Maćka i Kadzia idąc do ogrodu.
Po buszkowym fochu nie wróciła już na salę zamykając się w apartamencie, który na własne nieszczęście musiała dzielić z tym przygłupem.
Kilka godzin później Rafał wtoczył się do pokoju chwiejąc się niczym okręt pośrodku rozszalałego sztormem oceanu.
- Julka! Julka śpisz?!- zapytał dość wyraźnie jak na stan upojenia w którym aktualnie przebywał. - Porozmawiajmy! - nawet zniekształcone na codzień "r" mówił głośno i wyraźnie. Tak już miał w stanie upojenia zaczynał mówić płynnie, poprawnie i ani razu się nie zająknął.
- Nie, kurwa, odpoczywam z zamkniętymi oczami. - burknęła dziewczyna sennie.
Siatkarz wskoczył na łóżko które zachybotało się pod jego ciężarem.
- Julka, no daj spokój! Upiłem się i mi odbiło! Ale ten Buczkowski się do ciebie przystawiał.
Rozbudzona dziewczyna miała ochotę palnąć go w głowę w porę się jednak powstrzymała.
- Primo, Marek był tylko miłym rozmówcą a nie jestem arabską niewolnicą żeby nie móc z kimś pogadać. Secundo nie jesteśmy parą żebyś rościł sobie wobec mnie jakiekolwiek prawa! Udajemy! Pamiętaj że jestem podłą kłamczuchą, która cię oszukała i zakpiła z twoich uczuć i tego się trzymaj.
Ciemnoniebieskie oczy Buszka zalśniły w półmroku.
- Przestań! - powiedziawszy to wpił sie w jej usta w zachłannym pocałunku, pełnym szaleństwa, smakującym wódką i Buszkiem. Julka przez chwilę dała się ponieść emocjom, jednak szybko doszedł do władzy jej umysł. Odepchnęła Rafała oburącz aż ten runął obok jak zwalona kłoda. Był to nielada wyczyn bo dwumetrowy facet musiał mieć swoją wagę.
- Dlaczego? - jęknął Busz dramatycznie, po czym gromko zachrapał.
Następnego dnia rano omijali się szerokim łukiem. Oboje pamiętali co się działo nocą, przy czym Julię dodatkowo irytowało, że nie potrafi zapomnieć o pocałunku, gorzej, że ciągle jej się przypominają gorące wargi Rafała i że jakaś jej część zdecydowanie chciałaby jeszcze. Dlatego traktowała Busza z takim chłodem, że go niemal szczypały oczy i policzki.
Nie uszło to oczywiście uwagi spiskowców.
- Masz maść na odmrożenia? - Kadziu przy śniadaniu trącił siedzącego przy sąsiednim stoliku Igłę.
- Do czego ci? - zdumiał się Krzysio, jeszcze słabo przytomny po wczorajszej zabawie.
- Mnie do niczego, ale Buszowi się przyda - Kadziu znacząco poruszał jedną brwią.
Krzysztof spojrzał na Buszka, dziubiącego niemrawo śniadanie, ale nie załapał. W ślad za nim w tamtą stronę skierowała spojrzenie Dominika.
- Tata, ta pani chyba jest zła na wujka Rafała - stwierdziła. - Patrzy jakby mu chciała urwać głowę.
- Bystrzacha - pochwalił Kadziewicz.
- Ma to po mnie - oznajmiła spokojnie Iwona, po czym sama otaksowała sytuację przy stoliku Buszków. - Faktycznie, chyba się pożarli.
Igła chlapnął sobie kawy, przetarł oczy, spojrzał, po czym popędził do stolika Bartmanów. Zbysio oczywiście zdążył już wessać się w usteczka wybranki, więc Krzysztof znacząco kaszlnął. Nie pomogło, kaszlnął jeszcze raz i jeszcze... Dopiero po serii dźwięków godnych konającego gruźlika, Bartmanowie zechcieli się od siebie oderwać.
- Co jest? - zapytał poirytowany Zibi. - Świńską grypę masz, czy co?
- Buszki się pożarły - zaraportował Igła. - Nie jest dobrze.
Marian zmrużyła oczy i spod rzęs jęła obserwować Rafała i Julię.
- No owszem, pokłóceni - oceniła. - To pewnie przez ten jaskiniowy pokaz Busza wczoraj.
- Jaki pokaz? - wspomnienia Krzysia z minionego wieczoru były cokolwiek mgliste.
- Rafaello zrobił wielką scenę zazdrości - wyjaśnił Zbigniew. - Kadziu ci nie mówił?
- Może mówił, tylko ja nie ogarniałem - mruknął Igła. Wrócił do swojego stolika i szturchnął Kadzia, który opowiedział mu o scenach z udziałem Busza i Marka.
- Żeby się nie podziabali na dobre - jęknął Krzysztof. - Gdzie Zati?
Kadziu zachichotał.
- Zati dogorywa w swoim pokoju - oznajmił. - Mówiłem mu, żeby nie chlał tej rudej wódy na myszach, a on jeszcze szampanem poprawił.
Troska Igły wzrosła wydatnie, gdy do jadalni wkroczył Marek. Uśmiechnął się w przelocie do Julii, siedzący do niego tyłem Rafał jakimś cudem to dostrzegł i odpowiedział morderczym spojrzeniem. W rewanżu Julia postukała się palcem w czoło, po czym ostentacyjnie opuściła salę jadalną.
W drodze powrotnej było jeszcze gorzej, samochód bowiem stanowi przestrzeń nader ograniczoną, więc bliski kontakt między pasażerem a kierowcą jest nieunikniony. Julię trafiał szlag na Busza, miała ochotę dać mu w pysk, a z drugiej strony jego zapach i ciepło jego ciała doprowadzały ją do szału zgoła innego rodzaju. Tak sprzeczne uczucia odczuwane naraz stanowią wykańczającą kombinację. W Buszku za to szalało jednocześnie poczucie, że zrobił z siebie na weselu idiotę, wciąż niewygasła zazdrość o Julię i dzika chęć odmiany stosunków między nimi.
Gdzieś za Płońskiem Rafał, nie mogąc dłużej tego wszystkiego znieść, zjechał w leśną drogę i wyłączył silnik.
- Możemy pogadać? - zapytał.
- Niby o czym? - Julia była nieufna.
- O nas! - odparł z mocą.
- Jakich, do cholery nas?! - dziewczyna wybuchła jak mina przeciwczołgowa. - O czym ty pieprzysz, nas nie ma na twoje życzenie!
Porcelanowe oblicze Rafała oblało się purpurą.
- Na moje życzenie?! Kto mnie okłamywał?! - krzyknął rozwścieczony.
Jego błękitne i zazwyczaj pogodne oczy ciskały gromy.
- Właśnie o to mi chodzi, Buszek! Oboje doskonale wiemy, że nigdy mi tego nie wybaczysz, chociaż sam też nie jesteś niewinny jak baranek. Czy ja ci się narzucam? Błagam o wybaczenie?Nie! Ja się od ciebie odsunęłam, wiodę swoje życie w Warszawie a ty przy każdej okazji wpierdalasz się w nie z buciorami i chorą zazdrością! Mam tego dosyć!- powiedziawszy to wypadła z samochodu wprost w leśną knieję.
Jak każda kobieta w tej sytuacji zalała się łzami, nie patrząc gdzie idzie. Skórzane półbuty zapadały się w wilgotny mech i miękkie, błotniste podłoże. Na horyzoncie zamajaczyła ścieżka, którą niechybnie dotarłaby do cywilizacji i telefonu, gdyby zza kępy leszczyny z warkotem nie wyjechał quad zmierzając wprost na nią. Rozpędzony czteroślad z całą mocą wjechał w Julkę aż ta wyleciała w powietrze niczym szmaciana lalka uderzając głową w podłoże. Kierowca quada straciwszy panowanie nad pojazdem skończył na rozrośniętym, starym buku a świadkiem wszystkiego był Rafał.
- Julkaaaaaaaaaaaaaaaaa!- rozległo się niemalże szlochem a echo odbiło dźwięk jeszcze dwukrotnie.


________________________________________________________
Witajcie!
Długo nas tutaj nie było, jakoś ostatnio z Busiami- Pysiami nie było nam po drodze. Potem nastąpiło Euro, IO i dopiero teraz odkurzyłyśmy klawiatury. Nie po to spłodziłyśmy czternaście rozdziałów, żeby naszych Buszków nie doprowadzić do końca.
Przychodzi czas nieuchronnego końca, już przed naszym rozbratem z tym opowiadaniem  planowałyśmy kończyć to opowiadanie.
Także zostawiamy Was z piętnastką i nadzieją na kolejny rozdział i buziaczkującym Dzikiem. 
Życzymy miłego czytania!
                            Fiolka&Martina :) 



13 komentarzy:

  1. Jej! W końcu coś się ruszyło, mega się cieszę :) Po takim końcu chyba nie ma osoby, która nie czeka na następny rozdział więc nie trzymajcie nas długo w niepewności ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja się cieszę, że jest kolejny rozdział ♡ Opłacało się tyle czekać :) Jesteście najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie kolejny rozdział! Jak zwykle najlepszy:-) Mam nadzieję, że na następny nie trzeba będzie tyle czekać. Dużo weny życzę;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest między Julką i Buszem ten charakterystyczny magnetyzm, może nie aż tak wielki jak w przypadku Martyny i Dzika, ale to zupełnie inna para o odmiennym temperamencie. Tutaj mamy słodycz, tam pikantne przyprawy.
    Kurczę, niechże oni się wreszcie dogadają :( Nie wolno rujnować tak pięknego uczucia. Rafaello trochę mi zaimponował, nawet jeśli zrobił z igły widły, ale przynajmniej widać, że zależy mu na Julii i tak łatwo na pewno nie odpuści. Mam nadzieję, że panna Płaneta w końcu to doceni.
    Ostatnia scena co najmniej mrożąca krew w żyłach. Nie trzymajcie zbyt długo w niepewności!
    Pozdrawiam :)
    PS. Kocham Wasze porównania!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam i czekam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że wrócicie i skończycie...
    Cierpliwie czekam...

    OdpowiedzUsuń
  7. jestem, byłam od początku i dalej czekam :) mam nadzieję że w końcu coś owego się pojawi, bo szkoda takiej historii, pisanej w innym stylu niż wszystkie inne opowiadania tego typu :) człowiekowi chce się czytać i aż mi smutno że nie jest ono kontynuowane, choć jak wspomniałam na wstępie liczę że coś tu się jeszcze pojawi :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieje że dokończycie to opowiadanie. Mimo, iz minęło trochę czasu od dodania tego rozdziału

    OdpowiedzUsuń

Posty w stylu: "Świetny blog zapraszam do siebie" są przez nas kasowane a blogi z linku ignorowane.