Dni snuły się mozolnie jak pielgrzymka na Jasną Górę, pogodna jesień przerodziła się w zimę. W styczniu
reprezentacja po ciężkich bojach wydarła "bilety" do Tokio, gdzie w
maju mieli bić się o bilety do Rio.
Kędzierzyn z Rafałem na pokładzie niepodzielnie
rządził i dzielił w lidze powoli dążąc do wygranej i przełamaniu hegemonii
Resovii i Skry.
Julka, zajęła się robieniem aplikacji, zupełnie
rezygnując z jakiegokolwiek życia towarzyskiego. Na szczęście Marian wybyła z
ukochanym Zbysiaczkiem do Chin a Jagna w tygodniu balansowała pomiędzy Łodzią
gdzie aktualnie pracowała a Bełchatowem w którym grał Wrona.
Oboje szykowali się do rychłego weseliska, mającego
odbyć się w niedzielę Wielkancną a na którą została zaproszona również Julka. Sęk w tym że zaproszenie
obejmowało również Rafała z którym co prawda była w kontakcie, ale w żaden
sposób nie można było o nich mówić para.
Po kilku kłopotliwych rozmowach doszli do wniosku, że lepiej będzie, jeśli stawią się na weselu Wrony i Jagny jako para, jeśli bowiem przyjadą solo i odrębnie ich troskliwi przyjaciele mogą znowu zechcieć zamknąć ich w wychodku, albo innym składziku na szczotki. Buszu i Julka woleli się zatem poświęcić i poudawać przez ten jeden wieczór, że są parą.
Po kilku kłopotliwych rozmowach doszli do wniosku, że lepiej będzie, jeśli stawią się na weselu Wrony i Jagny jako para, jeśli bowiem przyjadą solo i odrębnie ich troskliwi przyjaciele mogą znowu zechcieć zamknąć ich w wychodku, albo innym składziku na szczotki. Buszu i Julka woleli się zatem poświęcić i poudawać przez ten jeden wieczór, że są parą.
Wesele, odbywające się w sierpeckim skansenie,
przebiegało wspaniale. Rafał w smokingu i zrobiona na wielki dzwon Julka
wzbudzili zachwyt towarzystwa i zostali skrzętnie obfilmowani, od stóp do głów, przez Igłę.
Impreza się rozwijała, tańczono, śpiewano, jedzono,
przy czym Lewy, aby spożyć tort, wlazł w chwili nieuwagi małżonki pod stół, bo gdy chciał dokonać konsumpcji jawnej, został
przez Annę zamordowany wzrokiem. Zibi i Wrona prześcigali się w zabawnych
anegdotkach i dowcipach, Igła podbierał im puenty, jednym słowem było wesoło.
Rafał, nieco melancholijnie, obserwował Dzika i jego
nową partnerkę, Martynę. Jak między nimi iskrzyło! Przysiągłby, że gdyby nie
wymogi przyzwoitości rzuciliby się na siebie nawzajem tu i teraz. Też by
chciał, żeby mu tak iskrzyło i żeby Julia pożerała go takim zachłannym
wzrokiem, jak Martyna Michała. Tymczasem wszystko się popieprzyło i ze strony
Julki mógł co najwyżej liczyć na chwilę chłodnej uprzejmości.
-Busiu pysiu, coś taki smutny? - zagaił Zati, któremu nieco szumiało już w głowie.
- Nie jestem smutny, po prostu myślę - wykręcił się
Rafał, szukając spojrzeniem Julii, która
odpłynęła gdzieś na parkiet.
- Nie myśl tyle, bo ci się wszystko w głowie
pokiełbasi! - zarżał Paweł, klepiąc go po plecach. - Wypijmy za zdrowie
młodych!
Nalał Buszkowi i sobie wódki do kieliszków.
- No, Puszku okruszku, jedna mała wódeczka jeszcze nikomu nie zaszkodziła -
zakomenderował.
Tak rozbawiony Zati to był rzadki widok. Rafał
posłusznie uniósł kieliszek i wypił.
W tym momencie ujrzał Julkę, w objęciach jakiegoś wysokiego
blondyna. Nie znał gościa, coś mu się mętnie przypominało, że to jakiś pociotek
Wrony. Orkiestra grała przytulańca, na parkiecie kołysały się same pary, Dzik,
całujący zachłannie swoją Martynę, Zbychu, którego Marian oplotła jak bluszcz pień dębu, państwo młodzi... I Julia.
Julia z tym wronim pociotkiem, tak jakoś wpatrzona w tego blondyna, że Rafałowi
robiło się nieprzyjemnie.
Odwrócił się plecami do parkietu i niemal nadepnął na
koczującego pod stołem Lewego, który teraz
pożerał schab w cieście i sałatkę jarzynową z majonezem, korzystając z tego, że
Ankę ktoś obtańcowywał.
Szczęśliwie superrozmowny po wódeczce Zati wciągnął w konwersację Bienia, Szalupę i Możdżona i Rafał
mógł przestać myśleć o Julii, przynajmniej na chwilę.
Tymczasem Julka została porwana przez kuzyna Wronki do
foyer hotelu w celu rozmowy. Marek, kuzyn przyrodniego brata Andrzeja był
weterynarzem jak rodzice Julki i okazało się że miał standninę koni w
Bieszczadach.
- Zapraszam do siebie do Arłamowa. - uśmiechnął się ukazując rząd bielutkich zębów. - Co prawda nie ma takich luksusów jak w słynnym hotelu, ale dysponuję innymi atrakcjami.
- Zapraszam do siebie do Arłamowa. - uśmiechnął się ukazując rząd bielutkich zębów. - Co prawda nie ma takich luksusów jak w słynnym hotelu, ale dysponuję innymi atrakcjami.
- Naprawdę?- zaśmiała się Julka. - Może zagadałabym z
Jagną i Marian to wziełybyśmy bliźnięta na wypad.
- Pewnie. Jestem za. A twój chłopak nie będzie miał
nic przeciwko?
- Buszek? A nie on jest zajęty w Kędzierzynie nie
mieszkamy ze sobą na co dzień. Właściwie to nigdy ze sobą nie mieszkaliśmy. -
rzekła smętnie. - Ale to długa i dość skomplikowana historia.
- No nie...- błękitne oczy Marka zabłysły przekorą. -
Żeby mieć taką dziewczynę i nie być o nią cholernie zazdrosnym to trzeba być
frajerem albo płonącą torbą.
- Płonącym czym?
- Tak mówią gimbusy które przyjeżdżają do mnie na wycieczki.
Julia zaśmiała się w głos, jednocześnie obserwując jak
Misiek Kubiak ze swoją Martyną zmierzają w stronę windy. Czule objęci ledwo
wytrzymywali żeby nie rzucić się na siebie.
Ona też mogła być w takiej sytuacji gdyby oboje z
Rafałem nie byli tak uparci. Wybudowali między sobą niewidzialny mur, który w ciągu ostatnich miesięcy jeszcze bardziej się
umocnił. Byli dla siebie uprzejmi, wymieniali się smsami, mailami, czasami
rozmawiali na skypie, ale było to tylko kurtuazyjne konspirownie przeciw
reszcie. Musieli udawać parę żeby reszcie nie przyszło do głowy znowu ich
gdzieś zamykać.
Tymczasem Buszu, rozgrzany wypitą z Zatim małą wódeczką, która, jak powszechnie wiadomo, jeszcze nigdy
nikomu nie zaszkodziła, zaczął się rozglądać za Julką, która teraz znikła mu
zupełnie z pola widzenia. Co gorsza zniknął także piekielny blondyn, z którym
jakiś czas temu tańczyła.
Lustracja sali biesiadnej wykazała niezbicie, że tam
nie było ani Julki, ani blondasa. W spokojnego zwykle Buszka jakby diabeł
wstąpił, albo jakby w jego wnętrzu przebudził się pan Hyde. Ze zmarszczoną brwią,
pioruny miotając z oczu, Rafał wypadł do foyer. Chwilę trwało, zanim
zlokalizował Julkę i Marka, siedzieli bowiem na przytulnej kanapce, ukrytej za
ścianą zieleni. Gdy jednak ich znalazł, krew w nim zagrała, bo siedzieli tak
jakoś ku sobie pochyleni, roześmiani, tacy... intymni jacyś.
- Nie przeszkadzam w randce? - zapytał, głos
nasączywszy jadem godnym grzechotnika.
Marek poderwał się z kanapy, unosząc w górę obie dłonie.
- Spokojnie, stary, tu nic nie zaszło - zapewnił. -
Tylko rozmawiamy.
Buszu wysunął zaczepnie szczękę.
- A ja sobie nie życzę - rzekł - żebyś w ten sposób rozmawiał z moją kobietą.
Spojrzenie Julii mogłoby zamrozić na kamień rozpalony
piec hutniczy.
- Rafał, uspokój się - warknęła.
- Jestem bardzo spokojny - odparł Rafał. - Tak
spokojny, że nawet nie dałem mu w ryja.
- Hola, hola, bez przesady - zaapelował Marek. - Chyba
powinieneś nieco ochłonąć.
- Chyba powinieneś stąd spierdalać - odparł Buszu,
mrużąc oczy.
Panowie mierzyli się wzrokiem, Julia zaś wykonała
facepalma.
- Wyjdziesz sam, czy mam ci pomóc? - naciskał Buszek.
- Co tu się dzieje? - spokojny głos Możdżonka rozległ
się znienacka nad ich głowami.
- Rafałowi odwala - odparła cierpko Julia. - Zamienił
się w zazdrosnego jaskiniowca, tylko patrzeć jak przyłoży Markowi maczugą.
- Przyłożę, jak się od Julii nie odczepi - warknął
Rafał.
Możdżon, który wpadł
na całą grupę przypadkiem, wracając z tego miejsca, gdzie król chadza sam,
głęboko westchnął.
- Buszu, ochłoń - zalecił. - Przekażcie sobie znak
pokoju i idziemy na salę.
- Hosanna hej sanna sanna hosanna hej sannna. Buszu
jeśli chcesz powalcz o mnie też...- zanucił Kadziu wyłaniający się zza wielkiej
palmy w rogu foyer.
Buszek okręcił sie na pięcie jak niezadowolona
primobalerina sadząc astronomicznie wielkie kroki. Za nim podążył Możdżon próbując mu coś wytłumaczyć, Julka zaś wymigała się od
towarzystwa Maćka i Kadzia idąc do ogrodu.
Po buszkowym fochu nie wróciła już na salę zamykając
się w apartamencie, który na własne
nieszczęście musiała dzielić z tym przygłupem.
Kilka godzin później Rafał wtoczył się do pokoju
chwiejąc się niczym okręt pośrodku rozszalałego sztormem oceanu.
- Julka! Julka śpisz?!- zapytał dość wyraźnie jak na
stan upojenia w którym aktualnie przebywał. -
Porozmawiajmy! - nawet zniekształcone na codzień "r" mówił głośno i
wyraźnie. Tak już miał w stanie upojenia zaczynał mówić płynnie, poprawnie i
ani razu się nie zająknął.
- Nie, kurwa, odpoczywam z zamkniętymi oczami. -
burknęła dziewczyna sennie.
Siatkarz wskoczył na łóżko które zachybotało się pod jego ciężarem.
- Julka, no daj spokój! Upiłem się i mi odbiło! Ale
ten Buczkowski się do ciebie przystawiał.
Rozbudzona dziewczyna miała ochotę palnąć go w głowę w
porę się jednak powstrzymała.
- Primo, Marek był tylko miłym rozmówcą a nie jestem arabską niewolnicą żeby nie móc z
kimś pogadać. Secundo nie jesteśmy parą żebyś rościł sobie wobec mnie
jakiekolwiek prawa! Udajemy! Pamiętaj że jestem podłą kłamczuchą, która cię
oszukała i zakpiła z twoich uczuć i tego się trzymaj.
Ciemnoniebieskie oczy Buszka zalśniły w półmroku.
- Przestań! - powiedziawszy to wpił sie w jej usta w
zachłannym pocałunku, pełnym szaleństwa, smakującym wódką i Buszkiem. Julka przez chwilę dała się ponieść emocjom, jednak
szybko doszedł do władzy jej umysł. Odepchnęła Rafała oburącz aż ten runął obok
jak zwalona kłoda. Był to nielada wyczyn bo dwumetrowy facet musiał mieć swoją
wagę.
- Dlaczego? - jęknął Busz dramatycznie, po czym gromko
zachrapał.
Następnego dnia rano omijali się szerokim łukiem.
Oboje pamiętali co się działo nocą, przy czym Julię dodatkowo irytowało, że nie
potrafi zapomnieć o pocałunku, gorzej, że ciągle jej się przypominają gorące
wargi Rafała i że jakaś jej część zdecydowanie chciałaby jeszcze. Dlatego
traktowała Busza z takim chłodem, że go niemal szczypały oczy i policzki.
Nie uszło to oczywiście uwagi spiskowców.
- Masz maść na odmrożenia? - Kadziu przy śniadaniu
trącił siedzącego przy sąsiednim stoliku Igłę.
- Do czego ci? - zdumiał się Krzysio, jeszcze słabo
przytomny po wczorajszej zabawie.
- Mnie do niczego, ale Buszowi się przyda - Kadziu
znacząco poruszał jedną brwią.
Krzysztof spojrzał na Buszka, dziubiącego niemrawo
śniadanie, ale nie załapał. W ślad za nim w tamtą stronę skierowała spojrzenie
Dominika.
- Tata, ta pani chyba jest zła na wujka Rafała -
stwierdziła. - Patrzy jakby mu chciała urwać głowę.
- Bystrzacha - pochwalił Kadziewicz.
- Ma to po mnie - oznajmiła spokojnie Iwona, po czym
sama otaksowała sytuację przy stoliku Buszków. - Faktycznie, chyba się pożarli.
Igła chlapnął sobie kawy, przetarł oczy, spojrzał, po
czym popędził do stolika Bartmanów. Zbysio
oczywiście zdążył już wessać się w usteczka wybranki, więc Krzysztof znacząco
kaszlnął. Nie pomogło, kaszlnął jeszcze raz i jeszcze... Dopiero po serii
dźwięków godnych konającego gruźlika, Bartmanowie zechcieli się od siebie
oderwać.
- Co jest? - zapytał poirytowany Zibi. - Świńską grypę
masz, czy co?
- Buszki się pożarły - zaraportował Igła. - Nie jest
dobrze.
Marian zmrużyła oczy i spod rzęs jęła obserwować
Rafała i Julię.
- No owszem, pokłóceni - oceniła. - To pewnie przez ten jaskiniowy pokaz Busza wczoraj.
- Jaki pokaz? - wspomnienia Krzysia z minionego
wieczoru były cokolwiek mgliste.
- Rafaello zrobił wielką scenę zazdrości - wyjaśnił
Zbigniew. - Kadziu ci nie mówił?
- Może mówił, tylko ja
nie ogarniałem - mruknął Igła. Wrócił do swojego stolika i szturchnął Kadzia,
który opowiedział mu o scenach z udziałem Busza i Marka.
- Żeby się nie podziabali na dobre - jęknął Krzysztof.
- Gdzie Zati?
Kadziu zachichotał.
- Zati dogorywa w swoim pokoju - oznajmił. - Mówiłem mu, żeby nie chlał tej rudej wódy na myszach, a
on jeszcze szampanem poprawił.
Troska Igły wzrosła wydatnie, gdy do jadalni wkroczył
Marek. Uśmiechnął się w przelocie do Julii, siedzący do niego tyłem Rafał
jakimś cudem to dostrzegł i odpowiedział morderczym spojrzeniem. W rewanżu
Julia postukała się palcem w czoło, po czym ostentacyjnie opuściła salę
jadalną.
W drodze powrotnej było jeszcze gorzej, samochód bowiem stanowi przestrzeń nader ograniczoną, więc
bliski kontakt między pasażerem a kierowcą jest nieunikniony. Julię trafiał
szlag na Busza, miała ochotę dać mu w pysk, a z drugiej strony jego zapach i
ciepło jego ciała doprowadzały ją do szału zgoła innego rodzaju. Tak sprzeczne
uczucia odczuwane naraz stanowią wykańczającą kombinację. W Buszku za to
szalało jednocześnie poczucie, że zrobił z siebie na weselu idiotę, wciąż
niewygasła zazdrość o Julię i dzika chęć odmiany stosunków między nimi.
Gdzieś za Płońskiem Rafał, nie mogąc dłużej tego
wszystkiego znieść, zjechał w leśną drogę i wyłączył silnik.
- Możemy pogadać? - zapytał.
- Niby o czym? - Julia była nieufna.
- O nas! - odparł z mocą.
- Jakich, do cholery nas?! - dziewczyna wybuchła jak
mina przeciwczołgowa. - O czym ty pieprzysz, nas nie ma na twoje życzenie!
Porcelanowe oblicze Rafała oblało się purpurą.
- Na moje życzenie?! Kto mnie okłamywał?! - krzyknął
rozwścieczony.
Jego błękitne i zazwyczaj pogodne oczy ciskały gromy.
Jego błękitne i zazwyczaj pogodne oczy ciskały gromy.
- Właśnie o to mi chodzi, Buszek! Oboje doskonale
wiemy, że nigdy mi tego nie wybaczysz, chociaż sam też nie jesteś niewinny jak
baranek. Czy ja ci się narzucam? Błagam o wybaczenie?Nie! Ja się od ciebie
odsunęłam, wiodę swoje życie w Warszawie a ty przy każdej okazji wpierdalasz
się w nie z buciorami i chorą zazdrością! Mam tego dosyć!- powiedziawszy to
wypadła z samochodu wprost w leśną knieję.
Jak każda kobieta w tej sytuacji zalała się łzami, nie
patrząc gdzie idzie. Skórzane półbuty
zapadały się w wilgotny mech i miękkie, błotniste podłoże. Na horyzoncie
zamajaczyła ścieżka, którą niechybnie dotarłaby do cywilizacji i telefonu,
gdyby zza kępy leszczyny z warkotem nie wyjechał quad zmierzając wprost na nią.
Rozpędzony czteroślad z całą mocą wjechał w Julkę aż ta wyleciała w powietrze
niczym szmaciana lalka uderzając głową w podłoże. Kierowca quada straciwszy
panowanie nad pojazdem skończył na rozrośniętym, starym buku a świadkiem
wszystkiego był Rafał.
- Julkaaaaaaaaaaaaaaaaa!- rozległo się niemalże
szlochem a echo odbiło dźwięk jeszcze dwukrotnie.
________________________________________________________
Witajcie!
Długo nas tutaj nie było, jakoś ostatnio z Busiami- Pysiami nie było nam po drodze. Potem nastąpiło Euro, IO i dopiero teraz odkurzyłyśmy klawiatury. Nie po to spłodziłyśmy czternaście rozdziałów, żeby naszych Buszków nie doprowadzić do końca.
Przychodzi czas nieuchronnego końca, już przed naszym rozbratem z tym opowiadaniem planowałyśmy kończyć to opowiadanie.
Także zostawiamy Was z piętnastką i nadzieją na kolejny rozdział i buziaczkującym Dzikiem.
Długo nas tutaj nie było, jakoś ostatnio z Busiami- Pysiami nie było nam po drodze. Potem nastąpiło Euro, IO i dopiero teraz odkurzyłyśmy klawiatury. Nie po to spłodziłyśmy czternaście rozdziałów, żeby naszych Buszków nie doprowadzić do końca.
Przychodzi czas nieuchronnego końca, już przed naszym rozbratem z tym opowiadaniem planowałyśmy kończyć to opowiadanie.
Także zostawiamy Was z piętnastką i nadzieją na kolejny rozdział i buziaczkującym Dzikiem.
Życzymy miłego czytania!
Fiolka&Martina :)
Fiolka&Martina :)